Nauczyciel ze Świątkowej Wielkiej spisał łemkowskie przysłowia.

Przez pół wieku zebrał ich aż 7 tysięcy!
Dziedzictwo dawnej Łemkowszczyzny zostanie zachowane dla kolejnych pokoleń. Największa w tym zasługa jednego człowieka – Bolesława (Wasyla) Bawolaka. To właśnie mieszkaniec Świątkowej Wielkiej, jednej z najstarszych łemkowskich wiosek, idąc w ślady swojego ojca przez całe życie spisywał przysłowia i powiedzenia używane przez Łemków. Trwające 50 lat prace opłaciły się – niemal 7 tysięcy łemkowskich przysłów zostało właśnie wydanych nakładem Wydawnictwa Żyznowski.
Publikacja ”Łemkowskie przysłowia i powiedzenia ze Świątkowej Wielkiej i okolic” Bolesława Bawolaka ukazała się nakładem Wydawnictwa Żyznowski, niewielkiej podwielickiej oficyny od 17 lat zajmującej się tematyką regionalną. Najnowsze opracowanie jest nie tylko fascynującym zbiorem łemkowskich przysłów funkcjonujących wśród mieszkańców urokliwej wioski Beskidu Niskiego, ale także –  jak mówi założyciel wydawnictwa Wiesław Żyznowski – niezwykle cennym zbiorem dokumentującym dziedzictwo kulturowe Łemkowszczyzny. - Nasza najnowsza publikacja to kompendium przysłów, powiedzeń i powiedzonek oraz interesujących zdań łemkowskich. Wśród nich można znaleźć zarówno te, które były używane w Świątkowej i okolicy w XX wieku, a zwłaszcza w pierwszej połowie stulecia, ale też te, które w jakiejś części pochodzą z okresu wcześniejszego – zaznacza Wiesław Żyznowski.
Skąd u Bolesława Bawolaka trwające od najmłodszych lat życia zainteresowanie tematyką przysłów? Stało się to za sprawą jego ojca – również Bolesława – który podobnie jak dziadek Michał, zawsze interesował się folklorem łemkowskim. - Ponieważ dziadek pisać nie umiał, przyśpiewki zapamiętywał. Wszystkie przyśpiewki i przemowy weselne, powiedzenia i tradycje zaczął spisywać dopiero ojciec. Nigdy go nie zapytałem, kiedy zrodziła się jego pasja. Na początku ojciec przekazał mi około 300 przysłów, spisanych na luźnych kartkach. Sam nie chciał już ich notować: „Ty prowadź to dalej” – powiedział do mnie któregoś dnia – relacjonuje Bolesław Bawolak, dzięki któremu pierwotny spis udało się rozszerzyć do aż 7000 pozycji. Jak dodaje, większość zebranych przez niego przysłów ma łemkowski rodowód, ale często były one spisywane po ukraińsku. - W danej rodzinie staruszek ojciec sam nie był już w stanie ich zapisać, a syn, który to robił, nie znał łemkowskiego – zaznacza Bawolak.
Autor, będący również niezwykle utalentowanym muzykiem (ojciec od najmłodszych lat przyuczał go do gry na akordeonie), w czasie swoich wieloletnich prac starał się dotrzeć do jak najszerszego grona osób, które mogły pomóc mu w zebraniu możliwie jak najbardziej kompletnego zbioru przysłów. - W tym celu przez całe świadome życie zbierał je od starszych świątkowian, głównie żyjących w Ukrainie, wychwytywał w rozmowach, w różnych sytuacjach i nastrojach – mówi Wiesław Żyznowski. - Na gorąco tylko je zapamiętywał, żeby nie płoszyć rozmówców i dopiero później, możliwie szybko i żmudnie, spisywał je, a co spisał – zachował, nie zagubił, nie zaprzepaścił – dodaje wydawca.
Przysłowia zostały zebrane w publikacji tematycznie, zarówno w języku polskim, jak również w łemkowskim, wraz z transkrypcją fonetyczną.  Jak dodaje Marta Graban-Butryn, folklorystka i etnolożka zajmująca się obrzędowością rodzinną Łemków, w zbiorze przysłów zgromadzonych przez Bolesława Bawolaka odbija się, zarówno w wymiarze społecznym, jak i przyrodniczym, dawna Łemkowszczyzna. - Możemy tam odnaleźć mieszkańców tych ziem z ich przywarami i cechami godnymi pochwały, świat przyrody czy językową topografię wsi. Jest i cerkiew, i karczma, pole i las, zagroda i chyża, stół i piec, gazda i gazdyni. Mimo uniwersalności tych tekstów oraz żywotności części z nich odnosimy wrażenie, że to opowieść o Łemkowszczyźnie dawnej, o krainie naszych przodków sprzed akcji „Wisła”. Przedwojenna Łemkowszczyzna jawi się w nich wprawdzie jako biedna, ale szczęśliwa kraina. Codzienność wyznaczana rytmem przyrody i ciężką pracą, zmianą pór roku, miesięcy od czasu do czasu zostaje przerwana świętowaniem – zaznacza Marta Graban-Butryn.
Publikacja, której premiera zbiegła się w czasie z odbywającą się już po raz 39. Łemkowską Watrą w Zdyni, jest kolejnym opracowaniem podwielickiej oficyny podejmującym tematykę Łemkowszczyzny. W ubiegłym roku ukazał się "Olchowiec Łemków utracony" Mikołaja Gabły, a rok wcześniej – "Łemkowskie wesele w Świątkowej Wielkiej", której autorem również jest Bolesław Bawolak. Więcej informacji na temat publikacji poświęconych Łemkowszczyźnie można znaleźć na stronie internetowej Wydawnictwa Żyznowski: www.zyznowski.pl

O autorze:
Bolesław (Wasyl) Bawolak (ur. 1951) od najmłodszych lat był przyuczany przez swojego ojca, Wasyla do gry na akordeonie. W wieku kilkunastu lat dołączył do zespołu grającego na weselach w okolicach Świątkowej Wielkiej. W jego skład obok ojca Bolesława, który grał na trąbce, wchodziło jeszcze dwóch saksofonistów i perkusista. Po ukończeniu studiów w Wyższej Szkole Ekonomicznej (kierunek: Ekonomika przemysłu) i Akademii Rolniczej (kierunek: Leśnictwo) podjął pracę jako nauczyciel w Szkole Podstawowej w Myscowej a następnie w Zespole Szkół Ekonomicznych w Gorlicach. Pracował także – do emerytury – jako leśniczy w Nadleśnictwie Żmigród (przemianowanym w 1995 roku na Magurski Park Narodowy).

Źródło:
mat.pras. Wydawnictwo Żyznowski