W momencie gdy wyścig o zdobycie wszystkich ośmiotysięczników na świecie trwał w najlepsze, Wojtek Kurtyka wałczył ze swoimi obsesjami. Posiadał on tzw. idée fixe; marzenie, które przysłaniało wszystko inne. Dla niego jednym z nich była Świetlista Ściana Gasherbruma IV-ego. „Piękna, mająca ponad 3 kilometry długości. Jest to ściana, z której nie ma odwrotu, albo się ją przejdzie, albo się na niej umrze.1

Świetlista ściana Gasherbruma IV, fot: www.patagonia.com.pl

Świetlista ściana Gasherbruma IV, fot: www.patagonia.com.pl

Zdawać by się mogło, że znał ją na wylot. Nie obce mu były jej słabości i pułapki. Według niego kluczem do sukcesu był ogromny kuluar na prawo od środka. Dziwił go fakt, iż żadna z dotychczasowych wypraw nie użyła go do wejścia. Jednocześnie zdawał sobie sprawę, że „kuluar zbierał lawiny, czuł jednak, że przy dobrych warunkach można go szybko i bezpiecznie przejść, omijając skalne bariery, które zatrzymały poprzednie zespoły.2

Sam plan przejścia ściany Wojtek rozpracowywał przez kilka lat wraz z Jurkiem Kukuczką. Jednak to Robert Shauer został partnerem Wojtka podczas tej niezwykle trudnej wspinaczki. Na dobrą sprawę nikt do końca nie wie jak przebiegała awantura między nimi, która ostatecznie zaprzepaściła wspólny plan przejścia zachodniej ściany Gasherbruma IV-ego. Tym co przeważyło szalę, był zapewne fakt, iż Jurek zdecydował się powiedzieć Wojtkowi, iż chciałby wejść na wszystkie ośmiotysięczniki. Tym samym Wojtek stracił szacunek dla aspiracji Jurka. Kurtyka tworzył aurę mistycyzmu wokół gór, stąd zbieraczy szczytów nazywał „patologicznymi ofiarami bezrozumnej konsumpcji.3

Droga Kurtyki i Shauer’a na zachodniej ścianie Gasherbruma IV, fot: www.himalayanclub.org

Droga Kurtyki i Shauer’a na zachodniej ścianie Gasherbruma IV, fot: www.himalayanclub.org

Gdy Shauer i Kurtyka dotarli już do bazy z ulgą zauważyli, że na ścianie zalega stosunkowo mała ilość śniegu. Pogoda była dobra. Do plecaków zapakowali więc tylko niezbędne minimum; linę, płachtę biwakową, śpiwór, kurtki, skromne racje żywnościowe, wyliczone co do dnia - dwa dni dłużej w ścianie, oznaczały dwa dni bez jedzenia - oraz paliwo. Dzięki temu ścianę mogli pokonać szybko, w czystym stylu alpejskim.

Dobra passa skończyła się wraz z osiągnięciem połowy ściany, gdzie skalne płyty okazały się niewyobrażalnie gładkie, pozbawione jakichkolwiek słabości i pęknięć. Shauer i Kurtyka przez długi czas nie mogli znaleźć odpowiedniego miejsca na założenie stanowiska. To, które ostatecznie znalazł Wojtek w rezultacie dawało im tylko wsparcie psychiczne. Wiedzieli, że są w pułapce, że nikt nie jest w stanie im pomóc, że tak naprawdę jedyna droga wiedzie do góry. Zdawali sobie też sprawę, że jeżeli pogoda się nagle nie poprawi, to wkrótce będą już martwi.

Miałem odruchy dokonywania ze sobą takich osobliwych eksperymentów. Mianowicie szczypałem się w udo. Czując ból, jednocześnie przewijała się przez moją głowę refleksja, że to już za 2 dni będzie kawałkiem lodu. I ja się przygotowywałem wówczas mentalnie, że ja właśnie tutaj zostanę jako kawałeczek lodu. W tym miejscu… Nie znaczy to, że się poddawałem… Nie, nie… Absolutnie! Załamanie nic nie rozwiązywało, po prostu załamanie oznaczało decyzję o śmierci…4

Drżąc na półce, rozmyślając o realności śmierci oraz w jakim punkcie swego losu jest, Kurtyka doszedł do wniosku, iż to byłaby straszna profanacja, gdyby jego partner, Robert Shauer nie był świadomy tego, co się aktualnie z nim dzieje. Zdawał sobie też sprawę, że rozpoczęcie z nim o tym rozmowy jest czymś w pewnym sensie strasznym, że jest to zbyt osobista sprawa. Jednocześnie pomyślał, że nie może zostać z tym zupełnie sam.

W pewnej chwili podjąłem jakąś, taką niezgrabną, niezdarną rozmowę z nim. Tak okrężnie:

- Robert, kurcze chciałbym z Tobą…

Robert do mnie mówi:

- Wiem co masz na myśli… Ja jestem gotowy… Jestem przygotowany na to…5

W nocy temperatura spadła, a niebo stało się bezchmurne. Mimo skrajnego wycieńczenia ruszyli w kierunku szczytu.

20 lipca, późnym popołudniem doszli do grani szczytowej, gdzie zaniechali poziomego, z wyglądu łatwego trawersu w kierunku szczytu i natychmiast przystąpili do zjazdów dziewiczą, północą – zachodnią granią. Jak mówił Wojtek Kurtyka: „Myślę, że to była jedyna decyzja.

Gdy tylko ruszyli w dół, nierozłączny strach towarzyszący im podczas burzy, zniknął, a zastąpiły go dziwne i niezrozumiale wydarzenia.

Schodząc, Kurtyka usłyszał coś w rodzaju tętniącej melodii, dźwięczny głos zbliżony do znanej mu muzyki Barbry Streisand. Zdumiony tym, przystanął i potrzasnął głową. Muzyka ucichła. Zdecydował się kontynuować wędrówkę. Muzyka wróciła.

Powtarzam ten eksperyment zafascynowany; co jest? Skąd to się bierze? Przecież to niemożliwe… To nie jest halucynacja, bo słyszałbym ją cały czas, a jednak jak idę to to słyszę, a jak staję, to nie słyszę. Przy którejś próbie orientuję się, że przez przypadek ciągnę za linę i słyszę, że ostry dźwięk tej liny, przesuwającej się po śniegu daje efekt tego głosu Barbry Streisand. Natomiast kroki moje nadają, wywołują efekt rytmu. Połączenie tej liny ciągniętej po bardzo szorstkiej lodoszreni z rytmiką kroku, powodowało wytworzenie się muzyki.6

Dotarłszy do obozu, długo nie mógł przestać myśleć o tym, co się z nim działo. Twierdził, że „były to dźwięki psującej się ludzkiej maszynerii7.

Kurtyka do tej pory utrzymuje się w przekonaniu, iż wspinaczka ta była doskonałym, wręcz wzorcowym przykładem wszelkich możliwych pułapek i niebezpieczeństw, właściwych stylowi alpejskiemu w górach najwyższych. Pytanie tylko, czy ktokolwiek powtórzy Gasherbrum IV, by potwierdzić ich iluzje?

{youtube}zZgqLZ2RSZg{/youtube}

Sabina Kogut



Bibliografia:

„Ucieczka na szczyt.” – Bernadette McDonald

„Himalaiści: Ścieżka Góry - Wojciech Kurtyka.”, program dla Discovery

1 - wypowiedź Piotra Pustelnika w odcinku: „Himalaiści: Ścieżka Góry - Wojciech Kurtyka”

2 – cytat z książki Bernadette McDonald: „Ucieczka na szczyt.”

3 – cytat Wojtka Kurtyki z czasopisma „Mountain”

4, 5, 6 – słowa Wojtka Kurtyki z odcinka: „Himalaiści: Ścieżka Góry - Wojtek Kurtyka”

7 – Greg Child „Between the Hammer and the Anvil; Mixed Emotions.”