Opis dojazdu i wejścia na najwyższy szczyt Białorusi Dzierżyńską Górę. Dzierżyńska Góra ma 345 metrów wysokości. Na szczycie znajduje się tablica pamiątkowa.

Białoruś – Dzierżyńska Góra

najwyższy szczyt Białorusi, Dzierżyńska Góra 345 m n.p.m.Najwyższy szczyt Białorusi, Dzierżyńska Góra 345 m n.p.m.

OPIS (Wikipedia):

Dzierżyńska Góra (biał. гара Дзяржынская, hara Dziarżynskaja; ros. гора Дзержинская, gora Dzierżynskaja; hist. Święta Góra) – wzgórze na Białorusi, najwyższy szczyt tego kraju.

Wysokość Dzierżyńskiej Góry wynosi 345 m nad poziomem morza. Góra leży na Wysoczyźnie Mińskiej, stanowiącej centralną część Grzędy Białoruskiej. Znajduje się w obrębie wsi Skirmuntawa, 20 kilometrów na północ od Kojdanowa i 30 kilometrów na południowy wschód od Mińska. Stok południowo-zachodni ma pochyłą około 5º, stoki północne i wschodnie są rozorane, a pochyła wynosi około 2º. 15% terytorium góry jest porośnięte młodym lasem.

Góra ma charakter morenowy, pokryta jest iłem i piaskowcem. Uformowała się podczas holocenu. U podnóża góry mają źródła rzeki basenu Niemna i Dniepru – Ptycz, Isłocz, Suła i Usa.

Nazwa Święta pochodzi prawdopodobnie z czasów przedchrześcijańskich. Góra była miejscem kultu pogańskiego. W pierwszej połowie XX wieku, po ustanowieniu władzy radzieckiej, góra została włączona do sowchozu „Komsomolec”. W 1958 roku nazwa Święta została zamieniona na Dzierżyńską Górę na cześć działacza komunistycznego – Feliksa Dzierżyńskiego.

Pod koniec XX wieku na Dzierżyńskiej Górze umieszczona została tablica pamiątkowa z napisem: „Góra Dzierżyńska. Najwyższy punkt Białorusi. Wysokość 345 metrów nad poziomem morza.”

Obecnie góra jest popularnym obiektem wśród turystów.

Numer szczytu w/g wysokości korony europy: 39

Udokumentowana data wejścia: 29.10.2016 roku

Opis dojazdu, formalności i wejścia na szczyt:
Zadano mi pytanie, co może być trudnego w takim szczycie jak Dzierżyńska Góra ?, przecież ma tylko 345 metrów … (śmiech). Jak się okazuje to nie wysokość, długość podejścia, a biurokracja stwarza problem.

Białoruś to państwo autorytarne, władza skupiona jest w rękach przywódcy i jego najbliższego środowiska. Problemy i komplikacje zaczynają się już w trakcie wizyty w ambasadzie Białorusi, aby dostać się do tego kraju należy mieć wizę. Wiza wydawana jest przez ambasadę, żeby ją otrzymać wypełniamy wniosek (do pobrania ze strony ambasady), dołączamy zdjęcie jak do paszportu oraz musimy posiadać ubezpieczenie na czas pobytu na Białorusi.

Z racji, że „władza” musi wiedzieć wszystko, na czas pobytu (warunek otrzymania wizy) jest posiadanie tzw. meldunku. Musimy mieć potwierdzenie z rekomendowanego przez ambasadę hotelu na dedykownym druku hotelowym ze wszystkimi wymaganymi pieczątkami i podpisami. Wizę możemy otrzymać na czas do 30 dni. Na ten okres musimy też posiadać wspomniane ubezpieczenie oraz meldunek. Na wizę czekamy 5 dni roboczych lub w ciągu 24 h (tzw. wiza ekspresowa). Oczywiście musimy też za nią zapłacić: 25 euro za tryb normalny i 50 euro za tryb ekspres. Opłatę musimy dokonać tego samego dnia co złożony wniosek i musi być uiszczona w konkretnym banku (Milenium Bank). Odebrać wizę musimy osobiście lub przez upoważnienie. Jakby tego było mało, nasz paszport pozostaje we władaniu ambasady Białorusi na czas wydawania wizy. Uff …

Teraz możemy już kierować się w stronę granicy z Białorusią. Granicę przekraczamy na przejściu (Terespol – Brześć). Po odstaniu pierwszych 20 minut przed zewnętrznym szlabanem, rozmawiam ze starszą panią na temat pogody (zimno i pada). Kolejka jest regulowana przez polskiego pogranicznika. Po przekroczeniu pierwszego szlabanu, z jednej wspólnej kolejki jedziemy pod bramkę UE. Nie ma nikogo (może nieczynne ?). Dla pewności, po zatrzymaniu się wychodzę z samochodu i udaje się do budki polskich pograniczników, spytać czy jest czynna. Pogranicznik mówi, że owszem jest czynna i zaraz podejdzie … i nawet sprawnie to robi, szybka kontrola i możemy jechać. Po zapytaniu, czy tak szybko załatwimy stronę Białoruską pogranicznik odpowiada, że tak daleko to on się nie zapuszcza (uśmiech).

Jedziemy dalej. Pierwsza budka. Pogranicznik po sprawdzeniu samochodu (bagażnika), paszportu (zdjęcia, głęboko patrzy w nasze oczy) wydaje: kartkę tzw. talon (gdzie wpisany jest numer rejestracyjny samochodu, marka i ilość osób), karty meldunkowe (każdy ma swoją, trzeba je wypełnić ręcznie), informację na temat obowiązkowych opłat i rejestracji BelToll. Uff …

Jedziemy dalej. Kolejna bramka z dwoma możliwościami (bramka zielona i bramka czerwona). Napisy na zielonej bramce brzmią: nic do oclenia. Czerwona: do oclenia i … w razie niejasności wybierz czerwoną. Ostatnie sformułowanie mimo, że nie mamy nic do oclenia powoduje, że wybieramy bramkę czerwoną. Kolejny pogranicznik kieruje nas do kolejnej bramki ze szlabanem. Obserwujemy samochód przed nami. Pasażerowie wysiadają, wyjmują wszystko z bagażnika. Obok jest waga, na której celnik waży każde pudełko. Ciekawe. Potem ogląda samochód, ostukuje boki. Wszystko wygląda nieciekawie. Czekamy w samochodzie. Przy próbie wyjścia z niego, celnik widocznym gestem pokazuje nam, że mamy się nie ruszać. Nadal czekamy.

Po kilku kolejnych minutach pojawia się celnik z dużą ilością gwiazdek na pagonach i w super dużej czapce z daszkiem. Informuje nas, że kierowca musi iść zarejestrować samochód przed wjazdem na Białoruś. Nakazuje udać się do budynku na pierwsze piętro do biura celnego. Kolejny celnik. Pobiera mój paszport, dokumenty samochodu, mimo że ma wszystkie dane przed sobą, kolejny raz pyta się o nie. Po kilkuminutowym wystukiwaniu klawiszy na klawiaturze wystawia kwit do kasy. Tak, trzeba zapłacić za jego usługi. Muszę też złożyć kilka podpisów w zaznaczonych miejscach.

Z racji, że nie znam cyrylicy nie wiem co podpisuję. Może się czegoś zrzekam ? Udaje się do okienka obok z napisem kasa. Opłacam kwit w wysokości prawie 10 rubli białoruskich. Można płacić kartą. Pani w okienku wydaje kolejne potwierdzenie, znowu każe podpisać w wyznaczonych miejscach. Płacę kartą, więc pewnie po podpisaniu w wyznaczonych miejscach zrzekam się jej zasobów na rzecz państwa Białoruś. Wracam do okienka poprzedniego. Pani potwierdza wpłatę i podbija kolejny stempel. Otrzymuje kwit celny, rachunek i umowę z warunkami.

Obok mnie znajduje się Białorusin z dużym segregatorem z dokumentami, jest nieźle. Wracam do samochodu. Celnik z dużą ilością gwiazdek nakazuje stosownym gestem swojemu podwładnemu na rozpoczęcie kontroli celnej. Celnik, a raczej celniczka okazuje się miłą i uśmiechniętą młodą dziewczyną. Pyta o cel wizyty, sprawdza bagażnik, tłumaczy jaki kwit, gdzie ma trafić i co jest ważne. Celniczka mówi po polsku. Pobiera „talon” oraz kartę celną. Po kolejnych kilku minutach szlaban podnosi się do góry. Jedziemy do ostatniego posterunku. Pogranicznik pobiera talon i wpuszcza nas na teren państwa Białoruś. Uff …

Na Białorusi wprowadzony jest system poboru opłat drogowych. Po wjeździe na jej teren udajemy się do punktu obsługi systemu BelToll. Do okienka (punkty znajdują się najczęściej przy stacjach benzynowych) podajemy dokumenty samochodu, zieloną kartę oraz paszport. Pracownik drukuje nam sześciostronicową umowę i nakazuje wykonać podpisy w wyznaczonych miejscach. Właśnie zrzekłem się samochodu. Za udostępniony odbiornik płacę wartość prawie 47 rubli białoruskich (kaucja zwracana przy zdaniu urządzenia) oraz dokonuje przedpłaty na zadeklarowaną drogę. Wartość 52 rubli białoruskich (mogę płacić kartą). Po wykorzystaniu zapłaconej kwoty trzeba „dokupić” możliwość jazdy po drogach białoruskich. W przypadku nie wykorzystania przedpłaty, jest ona oddawana przy zwrocie urządzenia. System działa tak, że w trakcie jazdy po dedykowanych drogach odbiornik komunikuje się z bramkami zainstalowanymi nad drogą. Jeden pik wszystko w porządku, dwa piki – masz do przejechania 200 km (forma rezerwy). Teraz możemy jechać dalej. Uff …

Jedziemy w stronę Mińska. Drogi ogólnie dobre. System BelToll pika poprawnie. Po drodze do celu, usiłuję kupić mapę Białorusi. Niestety, na stacji benzynowej sprzedawca okazuje wielkie zdziwienie, nie ma mapy, jeśli już jakaś jest, to tylko Mińska. Kierując się w stronę celu, mimo bardzo drogich opłat za transfer danych (około 30 zł za 1 Mb) w telefonie nie udaje się poprawnie uruchomić GPS’a. Po przejechaniu około 350 km i po prawie 5 godzinach docieramy na obwodnicę Mińska. Obwodnica działa na zasadzie ringu miasta. Zjeżdżamy we właściwy skręt i udajemy się do hotelu. Biurokracja i kolejne zdobywanie ważnych druków eliminuje podjęcie próby zdobycia szczytu. Poczekamy do jutra. Uff …

Rejestracja w hotelu to także ceremoniał druków. W recepcji (plus, że trafiamy na osobę mówiącą po polsku) dajemy paszporty i kartki meldunkowe. Otrzymujemy duże stemple na naszych kartach meldunkowych. Możemy udać się na nocleg. Uff …
Następnego dnia po zwiedzeniu monumentalnej stolicy podejmujemy próbę znalezienia i zdobycia szczytu. Aby dostać się na szczyt należy dostać się na obwodnicę Mińska. Skręcamy na drogę M6 / M7. Po kilkudziesięciu kilometrach skręcamy w prawo na ślimaku na drogę numer P65, która docelowo prowadzi do Dzierżyńska (biał. Дзяржынск). Jadąc drogą numer P65 (dokładnie 25 km) docieramy do wsi Wiertniki (biał. Вертнікі). W nich skręcamy na drogę numer H8243 na wieś Skirmuntowo (biał.Скірмантава). Po 4 km jazdy docieramy do parku maszynowego, za którym znajduje się szczyt.

Oczywiście te informację uzyskałem namacalnie. Nic nie jest takie proste i szybkie w tym kraju. Reasumując dojazd i znalezienie celu: GPS i nawigacja działa słabo (mam wrażenie, że coś zagłusza sygnał). Posługujemy się mapą. Po zjeździe na drogę P65 należy pytać się lokalnych ludzi. Często mylą „szczyt” z miastem Dzierżyńsk. Tam też dojeżdżamy i cofamy się. Wyznacznikiem właściwego skrętu na drogę H8243 jest minięcie przystanku autobusowego po lewej stronie we wsi Wiertniki. Jak się okazało, przy skręcie znajduje się też tablica informująca o szczycie. Mankament jest taki, że jest po lewej stronie ulicy i jest niewidoczna. Będąc na właściwej drodze o numerze H8243 mijamy park maszynowy (sowchoz „Komsomolec”). Tam też uzyskujemy informację od złotoustego (Pan jak się uśmiechnął, aż świecił złotymi zębami), że „szczyt” jest za obórką. Jak dopatrzeliśmy się na drodze, za obórką znajduje się znak o „szczycie” także po lewej stronie. Uff …

Sam szczyt to monumentalnie usypany kopiec. Jakże na Białorusi może być inaczej. Na czubek prowadzą schody. Całość ogrodzona jest zielonym betonowym płotkiem. Na szczycie na wysokości 345 metrów znajduje się kamień z informacjami o wysokości i miejscu. Obok znajduje się parking na kilka samochodów. Nie ma kasy biletowej, aż dziwne. Po wykonaniu sesji video i foto potwierdzającej znalezienie i zdobycie szczytu pakujemy się i kierujemy w stronę granicy Białorusko – Litewskiej, gdzie po wykonaniu operacji odwrotnych do opisanych wcześniej, przekraczamy granicę. Czas przekroczenia granicy to prawie 5 godzin.

najwyższy szczyt Białorusi, Dzierżyńska Góra 345 m n.p.m.Najwyższy szczyt Białorusi, Dzierżyńska Góra 345 m n.p.m.

najwyższy szczyt Białorusi, Dzierżyńska Góra 345 m n.p.m.Najwyższy szczyt Białorusi, Dzierżyńska Góra 345 m n.p.m.

Napotkane trudności:
- biurokracja, zezwolenia, wiza, dokładna inwigilacja turysty
- ogólnie drogo, chyba jedynie w tym kraju tanie jest paliwo (połowa ceny w Polsce) i alkohol
- brak poprawnego działania nawigacji i systemu GPS. Brak dostępności map papierowych do kupienia
- problem z językiem angielskim. Plusy w komunikacji są takie, że sporo osób mówi po polsku. Plusem jest też fakt, że mieszkańcy Białorusi są mega pomocni

Wymagany sprzęt:
- brak

Koszty zdobycia szczytu:
- koszty dojazdu (my dojechaliśmy samochodem z Radomia), ceny paliwa na samej Białorusi o połowę niższe
- koszt wizy w trybie normalnym wynosi 25 euro
- koszt obowiązkowego preferowanego ubezpieczenia wyniósł około 140 zł (przy trzech osobach)
- koszt rejestracji samochodu na granicy wyniósł około 10 rubli białoruskich
- koszt preferowanego hotelu około 200 zł (przy trzech osobach), hotel musi mieć możliwość meldunku
- koszt opłat drogowych. Droga Terespol/Brześć – Mińsk – Wilno wyniósł około 40 rubli białoruskich

Video wejścia:
{youtube}FfwEkGEiWrA{/youtube}