Wyprawa osiągnęła wysokość 6550 m i "żarty" się skończyły, z każdym następnym metrem robi się już coraz bardziej bojowo. Skończył się też okres "bezwietrznej" pogody. Co najmniej dwa dni uczestnicy posiedzą w bazie a potem podejmą zapewne próbę założenia obozu III na 7000 m.

Zapowiadane na 7 lutego okno wiatrowe na 8000 m - im bliżej tej daty - tym mniej staje się prawdopodobne - prognoza z każdym dniem się pogarsza. Czyli jak to zimą w Karakorum - standard. Pierwszy napad nudy Tomek poświecił na notatkę o sprzęcie i żywności:

Kilka szczegółów sprzętowych, które stosujemy. Gotujemy w większości na maszynkach MSR reactor, które dobrze sprawdzają się na wysokości. Są szybkie i wydajne. Żeby przyspieszyć gotowanie zbieramy lód (w przeciwieństwie do śniegu, jest dużo wydajniejszy), a butle gazową podgrzewamy. Patent Artura polega na włożeniu butli do menażki z gorąca wodą. Oczywiście namiot musi być dobrze wentylowany, w przeciwnym razie można nigdy z niego nie wyjść.
Jemy standardowe „górskie żarcie”. Zachwalane przeze mnie liofilizaty na razie się nie sprawdzają ;), za to zupka chińska (makaron instant) + gorący kubek + ser topiony + kabanos to prawdziwy rarytas. Rano dodajemy sobie energii dzięki szybkowchłanialnym odżywkom Peronin , coś jak wysoko energetyczny budyń. Kierownik wprowadził całkowity zakaz wyjadania zapasów ze spiżarni (mięso, sery, słodycze itp.) podczas pobytu w bazie. Stosujemy się do niego w 100% kiedy leader jest razem z nami ;) a jak go nie ma ... - tylko mu nie mówcie.
Na razie nie jest „ekstremalnie” zimno dlatego nie zakładamy jeszcze kombinezonów puchowych. Orlenowskie primalofty plus bielizna power streachowa sprawdzają się na razie do 6500 m dopóki jesteśmy w ruchu. Niestety dwie kurtki przepadły już w otchłani przepaści Broad Peaka ;). Stopy nie marzną dzięki kilku patentom. Mamy spore zapasy ogrzewaczy chemicznych oraz dodatkowo każdy uczestnik posiada wkładki ogrzewane elektrycznie. Przed wyjściem i po dojściu do namiotu dbamy żeby skarpetki oraz botki wewnętrzne były zupełnie suche.

W przypływie nudy napisał
Tomek Kowalski

oboz2.fot.kowalski-s