Mniej więcej rok temu o tej porze przyszedł mi do głowy pomysł żeby w ramach dalszego rozwoju swojej pasji, wiedzy o górach i radości z ich dalszego odkrywania, wybrać się na szczyty Korony Gór Polski, a ponad to uczynić to w ciągu jednego roku kalendarzowego. 15.02.2014r stanęliśmy z Rafałem na pierwszym szczycie, a była to Babia Góra i jej zimowe oblicze. Nawet nie wiem kiedy upłynął czas do wyprawy na ostatnią górę w całym cyklu. Na podsumowanie i z koronacją czekała na nas Łysica w Górach Świętokrzyskich.

Łysica - 612 m n.p.m.

Łysica - 612 m n.p.m.

Tak oto 15.12.2014 wyruszyliśmy wczesnym rankiem do województwa świętokrzyskiego w kierunku miejscowości Święta Katarzyna, przez którą wiedzie szlak na najwyższą w całym masywie Łysicę (612 m n.p.m.). Jest to jednocześnie najniższy szczyt korony nie sięgający nawet jednej czwartej wysokości najwyższych Rysów (2499 m n.p.m.).

Kaplica św. Franciszka

Kaplica św. Franciszka

Na miejsce dotarliśmy w okolicy godziny 9:00. Pogoda wbrew zapowiedziom była kiepska. Było pochmurnie, a przez chwilę nawet padał deszcz. Ruszyliśmy na czerwony szlak wiodący przez puszczę jodłową. Na szlak weszliśmy na wysokości klasztoru, by po chwili dotrzeć do oficjalnego wejścia na teren puszczy. Wstęp jest płatny ale w tym dniu nie było nikogo, kto mógłby sprzedać nam bilety. Minęliśmy po drodze m.in. miejsce pamięci narodowej, pomnik Stefana Żeromskiego, by po chwili dotrzeć do kapliczki Św. Franciszka skąd bije źródło o tej samej nazwie. Podobno woda z tego źródła ma działać leczniczo na wzrok. Na szczęście nie musimy jeszcze tego sprawdzać.

Na ostatnim szczycie - korona zdobyta!

Na ostatnim szczycie - korona zdobyta!

Droga na szczyt jest zadbana i dobrze przygotowana. W miejscach podmokłych rozłożone są specjalne kładki z drewna. Coś podobnego spotkaliśmy poza tym rejonem tylko w Bieszczadach i w Górach Stołowych. W pewnym momencie droga pod niemalże kątem prostym skręca w lewo i wiedzie już w linii prostej na nieodległy szczyt Łysicy, a dalej aż do przełęczy Kakonińskiej. Sama puszcza zrobiła na nas wrażenie, gdyż wydawałoby się, że w tak niskich, zarośniętych górach niewiele może zaskoczyć i że nie można się spodziewać zbyt wielu atrakcji, ale w przypadku tego odcinka szlaku byłoby to stwierdzenie krzywdzące.

Na ostatnim szczycie - korona zdobyta!

Na ostatnim szczycie - korona zdobyta!

Las miejscami jest bardzo gęsty i niezrujnowany ręką człowieka. Gdy zaczęło mocniej wiać od strony północnej zdaliśmy sobie sprawę, że szczyt jest już nie daleko. Szczególnie świadczyły o tym coraz częściej pojawiające się na naszej drodze rumowiska skalne, początkowo rzadsze przerodziły się w końcu w popularne w tych górach gołoborze po północnej stronie szczytu. Dotarliśmy do niższego wierzchołka i było już stąd dobrze widać miejsce, w którym nasza przygoda ze zdobywaniem szczytów korony dobiega końca.

Na ostatnim szczycie - korona zdobyta!

Na ostatnim szczycie - korona zdobyta!

Nie śpieszyliśmy do tego miejsca, zupełnie jakbyśmy chcieli maksymalnie wydłużyć moment wędrówki do celu. Ale stało się, wchodząc na Łysicę zdobyliśmy Koronę Gór Polski w przeciągu jednego roku kalendarzowego! Zatem mogliśmy sobie po raz 28 przybić piątkę i otworzyć miniaturowego szampana przechowanego przeze mnie specjalnie na tą okazję

Zamek w Chęcinach

Zamek w Chęcinach

Towarzyszyło nam dziwne uczucie na myśl o tym, że nie ma już żadnego szczytu do zdobycia w tym cyklu. Na wierzchołku stanęliśmy bardzo szybko od chwili wejścia na szlak. Przejście zajęło nam około 40 minut z przerwami na robienie zdjęć i oglądanie otoczenia. Zrobiliśmy tradycyjnie fotki szczytowe i popatrzyliśmy sobie przez chwilę na skrawek północnej panoramy, jedyny fragment otoczenia, który można zobaczyć z Łysicy. Teraz pozostała nam już tylko wędrówka powrotna, która zajęła nam nie więcej niż 30 minut. Przy samochodzie doszliśmy do wniosku, że trochę zbyt szybko to wszystko się skończyło i na deser zdecydowaliśmy się jeszcze udać do miejscowości Chęciny, gdzie znajdują się ruiny zamku z przełomu XIII i XIV wieku, z podnóży którego roztacza się panorama na Góry Świętokrzyskie. Na miejscu okazało się, że sam zamek jest zamknięty dla zwiedzających ze względu na prace renowacyjne. Tym historycznym akcentem zakończyliśmy wycieczkę i wróciliśmy do domu.

Panorama Gór Świętokrzyskich (widok z okolicy zamku)

Panorama Gór Świętokrzyskich (widok z okolicy zamku)

Z jednej strony szkoda, bo skończyła się ciekawa przygoda, której poświęciliśmy sporo czasu i energii (w bardzo, rzecz jasna pozytywnym tego znaczeniu), ale z drugiej strony gór w kraju i na całym świecie jest tyle, że możemy teraz zastanawiać się na nowymi wyzwaniami. Myślę jednak po cichu, że kolejny rok upłynie pod znakiem powrotów w Tatry. Już niebawem podzielimy się z Wami podsumowaniem całego projektu. Mamy nadzieje, że nie nudziły Was nasze relacje. Do zobaczenia na górskich ścieżkach!

Bartek Andrzejewski

Zapraszamy również na nasz profil:

https://www.facebook.com/pages/On-the-Summit/346015998881849

onthesummit.jimdo.com

www.czarodziejskagora.org.pl