Gdy wchodzimy po schodach, biegniemy do sklepu wspinaczkowego wydać dopiero co otrzymaną wypłatę, lub gdy zwyczajnie spieszymy się na poranną rezurekcję, zazwyczaj po pewnej chwili zaczyna brakować nam tchu – to zadyszka, czyli skutek na pewną niedostateczność, niedobór.

A brakować nam może wielu oczywistych rzeczy: np. kondycji cielesnej, kondycji finansowej, czy też kondycji ducha, i tym podobne. Wszystkie te niedosyty, niedobory, gdy nabierają na sile i zaczynają przejmować kontrolę nad naszym życiem, mogą stać się uciążliwą dolegliwością. A my przecież nie chcemy chorować, prawda? Więc „luz i szlus”, jak mówił Tomasz Mackiewicz; a parafrazując go można byłoby rzec: "bądź człowiekiem, i daj żyć innym".

Zadyszka na imprezie Portalu Górskiego

Zadyszka na imprezie Portalu Górskiego

Na szczęście, albo ku pokrzepieniu serc ludzi „chorych” – na potrzebę niedosytu – zadyszka może wystąpić nawet u zdrowych osób. Ot, reakcja na brak, która, co ciekawe, podobno szybko przemija. Podobno; no bo jakże tu „kopać się z koniem” na etacie, gdy „widełki uposażenia” są niczym chomąto rozkładające ciężki niedostatek na 31 takich samych dni? Nie sposób. Pozostaje jedynie pogodzić się z losem, albo chwycić go we własne dłonie, ale nie za mocno, by nie przydusić innych.

A mnie ścisnęło w gardle, i to dwukrotnie. Pierwszy raz, gdy po dwutygodniowym maratonie agitacji znajomych, przyjaciół, przyjaciół znajomych, znajomych znajomych naszych przyjaciół, okazało się, że w głosowaniu publiczności przegraliśmy. Tak, to nie jest tajemnica. Równo o północy mieliśmy 8 głosów „w plecy”. I chociaż ta różnica nie była duża, to jednak przegraliśmy. Oczywiście wiedziałem (wiedzieliśmy), że decyzja o zwycięstwie zadyszki zapada w oparciu o takie proporcje: 80% jury, 20% publiczność (kto się teraz dziwi, niech spojrzy do regulaminu), to jednak jakoś ubodło mnie to w gardło. Przegraliśmy? Tfu…

Drugi raz ścisnęło mnie w gardle, gdy okazało się, że ciężkie kliniczne przypadki, jakie sobą reprezentujemy, definitywnie i to na amen, zapadły na ostrą zadyszkę. Wygraliśmy. My zdrowe chłopaki, w pogoni za niedosytem złapaliśmy niedrożność płuc. Z radości, wiwatów i gratulacji. No bo jakże się nie cieszyć, gdy do kieszeni wpada 10 tysięcy złotych, które znacząco obniżają koszty naszej wyprawy? Nie sposób. Zatem wiwatowaliśmy dysząc ciężko na oddechach, a tłum naszych przyjaciół kiwał z aprobatą głową, krzycząc przy tym – „głęboki oddech, głęboki oddech”.

A potem było już tylko z górki: dni otwarte wspinania, na których deszcz sączył się nawet przez goreteksy; prelekcje, pokazy, odbiór głównej zadyszki od Portalu Górskiego, i z rąk Wojtka Karnasia, życzenia Krzyśka Wielickiego i Tomasza Mackiewicza – powodzenia na Pik Kosmos – i długa droga do domu. Całe szczęście już bez zadyszki, bo Hondą.

***

Galeria z imprezy, gdzie nastąpiło oficjalne przekazanie nagrody głównej znajduje się tutaj: IV Otwarte Dni Wspinani Fundacji Górskiej.

Post scriptum dla niezorientowanych
Nasza wyprawa Pik Kosmos 2014 (na dziewicze szczyty Kokszał Tau) wzięła udział w konkursie „Łap (za) dyszkę” zorganizowanym przez Portal Górski. Nagrodą główną konkursu było 10 tysięcy złotych. Szczegóły dotyczące konkursu znajdziecie tutaj: Wygraj 10 000zł i zrealizuj wyprawę swoich marzeń!