Archiwum

Minęło już kilka dni wyjazdu ale trudno mówić by można je zaliczyć do udanych. Pierwsze skrzypce gra pogoda. Prognozy przed wyjazdem były dużo łaskawsze niż okazały się w rzeczywistości. W piątek dotarliśmy do Wilder Kaiser przywitani opadem deszczu. Rano po przebudzeniu zobaczyliśmy, że szczyty są już białe. Środek ściany, który przecina pas okapów jest cały mokry. Wiadomo, że od dołu nie ma co próbować. Decydujemy się na wspinaczkę na pik od drugiej strony jak najłatwiejszym terenem i stamtąd zjechać do kluczowego 8 wyciągu, który mieliśmy nadzieję że będzie suchy. To właśnie ten wyciąg wydawał mi się nie do zrobienia.

Drogę z wioski Aliego do Na'ein i dalej do Yazd pokonałem autostopem. W pierwszym przypadku od zagorzałego wyznawcy islamu dostałem płytę z nagranym koranem. W drugim aucie usiadłem na tylnym siedzeniu ponieważ przednie zajęte było przez kuchenkę gazową zamontowaną na dużej, przestarzałej butli.

Z Teheranu wyruszyłem w głąb Iranu. Pomijając "mały Watykan”, czyli Qom dotarłem do małego miasteczka Kashan gdzie trafiłem na przemiłego taxi przewodnika. Za 15$ spędził ze mną cały dzień oprowadzając po najważniejszych miejscach i zabrał do położonego ok. 40 km dalej Ardestanu.

Wyjeżdżamy dziś po raz kolejny na Trylogię. Plan nie jest do końca sprecyzowany. Jeśli pogoda pozwoli chcemy spróbować jeszcze raz Szaty. Po przejściu Barbary wiemy przynajmniej, że się da. Sprzedała nam patenty na to parszywe miejsce choć szczerze powiedziawszy nie dowiedzieliśmy się więcej, niż sami wiemy. Mamy nadzieję, że swiadomość tego, że ten wyciąg jest osiągalny uda nam się przejść całość. Podstawowy problem tkwi w pogodzie, w Wilder leje już od dobrego tygodnia, więc mamy nadzieję, że wogóle wbijemy się w ścianę. W razie jeśli prognozy się nie polepszą ruszymy w stronę Raikonu...

Łukasz Dudek

Wyjazd do Tadżykistanu miał miejsce 22 lipca, ostateczny powrót do Polski nastąpił 16 sierpnia, z czego pobyt w górach trwał  17 dni.

Podkategorie