Grand Jorasses Tragedią zakończyła się komercyjna wspinaczka dwóch Francuzów po północnej ścianie Grandes Jorasses. Po prawie tygodniu prób ratowania 9 listopada została potwierdzona śmierć przewodnika Oliviera Sourzac i jego klienta Charlotte Demetz. Sourzac był przewodnikiem górskim i instruktorem w "Ecole Nationale de Ski et d'Alpinisme", natomiast Demetz był jego stałym klientem i silnym wspinaczem. Obaj rozpoczęli wędrówkę w środę 2 listopada. Początkowo planowali wspięcie się drogą Le Linceul (IV 4D+, 750m), trawers do szczytu, a następnie zejście do Włoch i osiągnięcie Boccalatte Hut nie później niż w środę. W swoim ekwipunku ze względu na krótki czas wspinania (poniżej 24h) przewidzieli jedną płachtę biwakową oraz jeden koc termoizolacyjny. Planowali ukończenie swojej wspinaczki tuż przed wielkim załamaniem pogody, które nadejść miało od czwartku. Na 3 listopada zapowiadane były agresywne burze i największe od 17 lat opady śniegu.

droga La Linceul na Grand Jorasses Parze alpinistów ukończenie drogi zajęło więcej czasu niż się spodziewali, ponad to wspinali się nie standardową linią drogi, lecz poszli wariantem prostującym tuż przy wierzchołku (3 dodatkowe wyciągi). Z powodu opóźnienia zmuszeni byli biwakować ze środy na czwartek na grzbiecie Ridge Hirondelles.

Następnego ranka dotarli na szczyt o godzinie 11:00, a Sourzac przez telefon poinformował, że jego klient ma kłopoty i potrzebują natychmiastowego ratunku. W tym samym momencie w górę uderzył Foehn, gwałtowna burza przynosząca duże opady śniegu. Prędkość wiatru była tak duże, że z powodu zmian ciśnienia został zamknięty tunel Mount Blanc. Burza trwała przez tydzień i uniemożliwiała ratunek wspinaczy.

Po osiągnięciu szczytu i zaalarmowaniu służb ratunkowych para zaczęła schodzić w kierunku Grand Plateau w Grandes Jorasses, jednak zmuszeni byli oni do biwakowania drugą noc na wysokości 4050m osłonięci jedynie głazem od wiatru. Sourzac zatelefonował w piątek popołudniu raz jeszcze wzywając pomocy, podkreślając potrzebe natychmiastowego ratunku. Po tej rozmowe telefon się rozładował.

Francuskie i służby ratunkowe PGHM, usiłowały wyruszyć na ratunek poszkodowanym, jednak zbyt silny wiatr i słaba widoczność stwarzały zbyt duże zagrożenie dla wyprawy. Tak samo zakończyły się próby ratowników włoskich. W niedzielę, 6 listopada do Boccalatte Hut dotarła 7 osobowa ekipa pod przewodnictwem Bruno Sourzaca, brata Oliviera, nie znalezli oni jednak biwakującej pary. Tego samego dnia PGHM udało się wysadzić ratowników na grani szczytowej, jednak z powodu zbyt niekorzystnych warunków, ratownicy mieli czas jedynie na pozostawienie sprzętu do przetrwania w nadziei, że Sourzac i Demetz go znajdą.

Takie warunki pogodowe utrzymywały się aż do środy 9 listopada kiedy wiatr ucichł i ustały opady. Rozpoznawczy lot PGHM zauważył czerwoną kurtkę, którą Demetz miał na sobie. Włoski zespól ratowniczy (dwóch przewodników i lekarz) natychmiast wyruszyli we wskazane miejsce i odnaleźli ciała obu alpinistów w tym samym miejscu, z którego telefonowali w piątek. Wstępne przypuszczenia wskazują, że Sourzac i Demetz zmarli w piątek w nocy.

źródło: www.alpinism.com