Sezon 2013 już prawie za nami. Mimo, że pogoda wydaje się sprzyjać bulderowcom, osobiście skłaniam się do odpoczynku w domowym zaciszu i z kubkiem ciepłej herbaty w ręku postanowiłem skreślić parę linijek podsumowania naszego ostatniego wyjazdu?

fot: climb.pl

fot: climb.pl

Katalonia dała nam tym razem trochę popalić. Mimo, że fantastyczna ekipa i wymarzona pogoda towarzyszyła nam przez półtora miesiąca, wybrane drogi okazały się nie takie puszczalskie jak wcześniej można było przypuszczać. Dawno nie czułem takiego zmęczenia po wyjeździe wspinaczkowym…

fot: climb.pl

fot: climb.pl

Krótki Siuranowy ekstrem prawie przepuścił mnie przez syty bulderek, ale w decydującym momencie przeciążony bark odmówił współpracy i ostateczne starcie z Django zakończyło się 0:1. Dla kontrastu postanowiliśmy udać się do Oliany. Na nasze szczęście nie docierały tu zawieruchy, które towarzyszyły nam przez dwa tygodnie w Montsant, a słoneczko podContrafort de Rumbau przyjemnie grzało obolałe plecy…

fot: climb.pl

fot: climb.pl

Podczas gdy Ela śmiało rozprawiała się z łatwiejszymi klasykami Siurany, mnie nie udało się przejść chyba nic powyżej 7b+. Tak to często bywa gdy licytuje się wysoko. Na szczęście Pireneje okazały się bardziej gościnne i oprócz pięknej pogody pozwoliły na zaspokojenie ambicji wspinaczkowych.

fot: climb.pl

fot: climb.pl

Kilka lotów spod łańcucha i sporo nerwów kosztowało mnie przejście 50 metrowego Joe blau 8c+, jednak wielka uroda drogi dała mi ostatecznie ogromną satysfakcję. Mimo, że większość celów wciąż pozostaje w fazie projektu, wyjazd uznaję za udany. Każda droga zaliczona na totalnym limesie cieszy, niezależnie od wyceny!

Z niecierpliwością wyczekujemy z Elą możliwości powrotu do Katalonii, ekipa powoli się formuje, trzymajcie kciuki!

źródło: climb.pl