"Czytamy Wasze komentarze. Staramy się na bieżąco rozwiewać wątpliwości. Odpowiadamy też na każdą krytykę, również tę nieuzasadnioną" - napisali na swoim facebook'owym profilu pracownicy Bieszczadzkiego Parku Narodowego.

- Chwilowo zamykamy część szlaków, bo remontujemy stopnice progów (zwanych często schodami) na czas lotniczego transportu materiałów. Użyty zostanie helikopter, który co kilka metrów będzie zrzucał podwieszony ładunek (piaskowiec z właściwej jednostki geologicznej). Prawdą jest, iż w szóstym sezonie funkcjonowania progów, po przejściu ponad 2 mln osób powstały zagłębienia, które teraz zniwelujemy naturalnym materiałem. Nie budujemy już nowych „schodów”, ani drewnianych ani też kamiennych. Ten etap mamy już za sobą i zakończył się w tym roku. Zabezpieczenia ochronne powstały wszędzie tam, gdzie podłoże było zerodowane, na stromiznach, gdzie nie było możliwości innego rozwiązania - napisali przyrodnicy z Bieszczad.

Jak wyjaśnili, chodziło również o poprawę warunków bezpieczeństwa.

- To że sytuacja w miejscach kiedyś mocno zniszczonych, zerodowanych poprawiła się mówi również GOPR. Większość wypadków jest wynikiem nieprzygotowania do wyjścia w góry, bądź chorób układu krążenia. Szlaki wokół Tarnicy będą zamknięte tylko kilka dni, w zależności od warunków pogodowych (dziś akurat jest mgła). Nie chcieliśmy tego robić w wakacje, bo był bardzo duży ruch turystyczny. Na prace remontowe uzyskaliśmy dofinansowanie z Funduszu Leśnego. Warto też zadać sobie ostatecznie pytanie, co by było gdyby tych „schodów” nie wykonano? - pytają bieszczadzcy parkowcy.

źródło: FB/Bieszczadzki Park Narodowy