loading...
Turystyka Górska
Sporty Górskie
loading...
Strefa Outdoor
Kultura
loading...
Kultura

Turystyka

Sport

Sprzęt

Konkursy

Udało się!!! Pierwsze uczucie to ulga i radość, że już po wszystkim. Podczas przejścia było sporo chwil zwątpienia i strachu o końcowy sukces ale dzięki temu radość była naprawdę wielka. Podczas czterodniowego resta zastaliśmy się okrutnie. Jedyny nasz rozruch to zwiedzanie Monachium i wizyty w Getränkemarkt w celu uzupełnienia zapasów żelów energetycznych :) 

Wieczorem w sobotę dotarliśmy pod ścianę. Na miejscu zostawiliśmy podczas poprzedniej wizyty cały sprzęt wspinaczkowy więc można powiedzieć, że podchodziliśmy na lekko. Noc należała do tych nieprzespanych. Temperatura spadła do kilku stopni powyżej 0. O ile Jaca posiadał śpiwór puchowy, ja dysponowałem jedynie tzw. „skórą węża”. Jest to rodzaj śpiwora sprawdzający się głównie latem w Hiszpanii i południowej Francji. Wstaliśmy jak zwykle o 6 rano. Tym razem dzień zaczynamy od skakania po kamieniach celem rozgrzania ciała by skoncentrować się na spożyciu śniadania, a nie odgłosach zgrzytania zębów. Wiemy już, że tym razem w ścianie będzie naprawdę zimno. O 7.45 zaczynam pierwszy wyciąg. Do tego momentu popełniliśmy jeden spory i rzutujący na przyszłość błąd – nie załatwiliśmy swoich potrzeb fizjologicznych przed wejściem w ścianę. Wspinanie w upominającym się o swoje krecikiem nie należy do komfortowych.

end-of-silence-dudek-m-2

W ścianie End Of Silence - pierwszy wyciąg

Pierwsze wyciągi robimy na śpiocha. Nikt z nas nie może się obudzić. Ciśnienie zaczyna się podnosić kiedy robiąc wyciąg 5 za 7b+ zaczyna padać deszcz. Skała od razu nasiąka wodą i staje się praktycznie mokra od zaraz. Dochodzę do stanowiska przeklinając aurę pod nosem, po chwili Jaca małpuje do mnie i czekamy na półce, zwinięci w kulki, aż przestanie kropić. Na szczęście niebo zgodnie z prognozami zaczyna się przejaśniać i po 1 godz możemy kontynuować wspinaczkę. Teraz czas na trudny wyciąg 7c+ który najlepiej zrobić za pierwszym razem by nie tracić niepotrzebnie czasu. Jaca idzie długo, zamarzł po drodze i musi się w reście rozmrozić. Przechodzi cruxa w lekkich dygotach i wpina linę do stanu. Jest dobrze! W tym momencie następuje dziwna rzecz – z góry ktoś zrzuca linę, którą o mały włos nie dostaliśmy. To ekipa austriacko-norweska która rozpatentowuje poszczególne wyciągi ze zjazdów, a nie od dołu. Pedały!Żenada! – pomyśleliśmy. Kolejne psychiczne 7b powoduje we mnie szybsze bicie serca przy podejściu do pierwszej wpinki. Po wpięciu się do niej wiem na pewno, że już się nie połamię. Do najtrudniejszych odcinków drogi dochodzimy bezbłędnie. Musimy dodać, że dawno się tak nie stresowaliśmy podczas łojenia, by czasem czegoś nie spieprzyć. Każdy błąd spowodowałby utratę czasu którego w konsekwencji mogło zabraknąć.

end-of-silence-dudek-m-5

W ścianie...

Jaca rusza na 8b czyszcząc i zaznaczając kluczowe chwyty i stopnie. Na poszczególnych sekwencjach wygląda bardzo przekonująco. Jednak idąc od początku nie może się coś wbić w kluczowe przechwyty, zawsze coś przeszkadzało. W końcu bezbłędnie i ze spokojem przechodzi cruxa do resta na „nożu”. W tym miejscu widać, że ma duży zapas siły. Rusza na drugą łatwiejszą połowę wyciągu. W jego górnej części zapomina wstawić nogi na kluczowy stopień, zawisa na rękach i w tym momencie widać, że go wyłokciowało. Desperackimi zgięciami robi kolejne ruchy i kończy wyciąg! Ryk radości wydziera się z jego gardła. Na gorąco, opowiada, że z zielonego zakresu wskoczył od razu na czerwony, bez ostrzeżenia…

end-of-silence-dudek-m-6

Po robocie!

Czas na moje popisy. Podczas ostatniego pobytu na tym wyciągu wydawało mi się, że mam cruxa rozklepanego, wystarczy zacisnąć zęby i mocno się zapinać. Szykuje się do prowadzenia. Ekipa z góry robi mi miejsce i na dodatek zrobi fotki z tej próby. Super! Świeży dochodzę do brzuszka i jestem przekonany, że w tej próbie puści. Łapie się prawą ręką krawądki, wstawiam lewą nogę i … dupa. Tym patentem w ciągu nie ma opcji, nie dzisiaj. Wisząc na bloku urządzam sobie pogawędkę z chłopakami. Kiedy informują nas, że ich styl robienia drogi ze zjazdów nazywa się gay style śmiejemy się na całego. Jakby czytali nam w myślach Niejako przy okazji dzielą się patentami na cruxa, które okazują się zbawienne. Wisiałem tam sam tyle czasu i nie byłem w stanie tego wyczaić. Po kilku próbach pokonuje ten bulder z miejsca ich sposobem. Z pewnością jest to dużo łatwiejsza metoda. Zjeżdżam na stanowisko, odpoczywam chwilę i ruszam. Znów z zapasem dochodzę do brzuszka. Wchodzę w sekwencję ale jakoś źle połapałem się chwytów, czuję że zaraz odpadnę. Trzymam się 2 mikrochwytów i w zasadzie na wiwat strzelam do podchwytu kończącego cruxa. Jakież było moje zdziwienie, że udało mi się go utrzymać! W tym momencie też wchodzę na czerwony zakres bez ostrzeżenia i prawie spadam na kolejnych łatwych już ruchach do resta. Ponoć nie spadłem bo Jaca mnie przytrzymał… wzrokiem. Docieram do końca i drzemy się do siebie. Teraz już nic nas nie jest w stanie powstrzymać.

end-of-silence-dudek-m-4

Czas na regenerację :)

Po 8,5 godz wspinaczki docieramy na szczyt. Rozkładamy się w kosówce i rozkoszujemy się chwilą zwycięstwa. Czujemy się jakbyśmy byli władcami tego świata...

P.S. Jeszcze raz podziękowania dla Andreasa i Floriana za to, że zjechali na nas z nieba…

Sprzętowo wsparł nas sklep www.8a.pl Dziękujemy ! :)

Łukasz Dudek

Zapraszamy do oglądania pełnej galerii zdjęć z Alpejskiej Trylogi!

end-of-silence-dudek-m-1

loading...
Dla Niej
loading...
Dla Niego
loading...
Dla Dzieci

Artykuły Strefy Outdoor

loading...
Nowości
Produkty i testy
Porady
Producenci