Wczoraj byliśmy w Mirowie i musiałem przywołać do porządku gościa,który chciał wieszać wędkę z kolucha łańcucha zjazdowego (a nawet z dwóch sąsiednich łańcuchów). Na szczęście był spolegliwy i grzecznie zalożył karabinki.
Przy okazji zaobserwowałem tak horrorystyczną grupkę młodych "wspinaczy", że ręce mi się trzęsły z nerwów. Otóż gość prowadził związany kluczką wpiętą do zakręcanego HMS-a wpiętego do uprzęży. Jakby tego było mało, to pacan, powtarzam pacan, który go asekurował wpiął linę przez ósemkę w sposób raczej niewskazany - przekładając ją przez karabinek - i O ZGROZO!! trzymał go jedną ręką, w której trzymał równocześnie litrową Colę. Nie było żadnych szans, żeby utrzymał nawet mały lot. Po stanie uprzęży wnioskuję, że byli to tzw. malarze wysokościowi. Na pewno nie pożyją długo.