Dla Tomka - pewien test i garść wyjaśnień
|
|
Tomku,
Gwoli jasności: znacznie częściej wbijam się w sztywny kołnierzyk koszuli i wiążę krawat podwójnym windsorem, niż noszę polar. Nie dlatego, że musze, tylko lubię. Chodzę raczej wyprostowany, jak się słaniam, to ze zmęczenia, a nie z alkoholu. Mój ulubiony napój to kawa, a jedna z najbardziej drażniących mnie woni to przetrawiony alkohol zmieszany z zesłotygodniowymi skarpetkami. Politycznie bliżej mi pewnie do Korwina, na ktorego swego czasu nawet oddałem głos, niż do innych. Zadałeś kilka pytań, na które postaram Ci się odpowiedzieć. 1. Kto wezwał śmigłowiec po rzeczonego pacjenta? Lekarz. Ten, który go zaopatrywał i uzgodnił z urologami, że jest jakaś szansa. Mimo, że zwłaszcza ostatnio widzimy spektakle pt. lekarz = łapówkarz + dziwkarz + alkoholik + eksperymentator na umierającym człowieku, to "pojadę szeroko". Wiem, że olbrzymia część tej profesji przetrzega tego, o czym mówi Kodeks Etyki Lekarskkiej: Art. 2.1. "Najwyższym nakazem etycznym lekarza jest dobro chorego - salus aegroti suprema lex esto. Mechanizmy rynkowe, naciski społeczne i wymagania administracyjne nie zwalniają lekarza z przestrzegania tej zasady. " Każdy lekarz ma taką wzruszającą jedyną chwilę w życiu, kiedy powtarza następujące słowa: przyrzekam: (...) służyć życiu i zdrowiu ludzkiemu; według najlepszej mej wiedzy przeciwdziałać cierpieniu i zapobiegać chorobom, a chorym nieść pomoc bez żadnych różnic, takich jak: rasa, religia, narodowość, poglądy polityczne, stan majątkowy i inne, mając na celu wyłącznie ich dobro i okazując im należny szacunek;" 2. Powtórzę, z etycznego punktu widzenia nie ma znaczenia fakt samookaleczenia. Dla Ciebie ma. Dla medyka nie. Chociażby dlatego, że profesjonalne, a nie emocjonalne podejście do zagadnienia wymaga potarktowania każdej autoagresji jako poważnego zaburzenia czynności psychicznych. Nie było pomagania na siłę, człowiek z takim stężeniem C2H50H , jak podawali w TV i po tak cięzkim urazie najprawdopodobniej będzie we wstrząsie a na doatek głęboko nieprzytomny. W zasadzie rozumując tak, jak proponujesz, w ogóle nie powinno do człowieka wyjeżdzać pogotowie. Myślę, że wykrwawiłby się dość szybko (leje się stamtąd jak z konewki). Jakis kwadrans - pół godziny wystarczy. 3. Nie kwestionuję możliwości odpłatności w pewnych sytuacjach, nawet za pomoc nagłą. To sprawa ustawoawcy. Nie ma natomiast miejsca na odmowę pomocy w stanie nagłym z powodu "nie stać cię na to - nie masz ubezpieczenia". Nie ta bajka. 4. Kodeks samurajów przytoczyłem jedynie ze względu na poobieństwo obrażeń o rytualnego harakiri. Wszytko inne było inne - nawet nóż kuchenny tępy. 5. Dlaczego do każdego nagłego zagrożenia zdrowia? No to króciutki test. Jesteś odpowiedzialny za dysponowanie karetki/ helikoptera/grupy ratowników/ratwoniczej łodzi podwodnej z napędem hybrydowym oraz upoważniony do postawienia na nogi każdego zespołu specjalistów (w tym wypadku neurochirurgów-traumatologów) w Polsce. Otrzymujesz wezwanie o treści: "wspinacz po alkoholu w rezerwacie (zakaz wspinania) spadł z 10 metrów, bo założył stanowisko z jednego punktu i ten punkt wypadł. Jest przytomny, nie krwawi i oddycha (więc nie ma bezpośredniego zagrożenia życia) , natomiast nie rusza rękami i nogami (tzn. jest mocne podejrzenie uszkodzenia kręgosłupa - popowiedź- jest pewna szansa na to, że będzie chodził, o ile operacja odbędzie się w ciągu 2-3 godzin). Zapytany twierdzi, że nie ma ubezpieczenia. Zadanie 1. : uzasadnij odmowę. Zadanie 2. przeczytaj, co napisałeś w uzasadnieniu i znajdź najbardziej kapitalistyczny i nieopiekuńczy kraj, w którym Twój ubezpieczyciel pokryłby koszty Twojego adwokata, który broniłby Cię przed adwokatami pacjenta z takim uzasadnieniem. A teraz odpowiem na Twoje bardzo konkretne pytanie, czyli cytuję: "chodzi mi o konkretny przypadek z Zakopanego - co za ... wysłał do niego chelikopter i jak to uzasadnił?" Jakbym napisał, że ja, to bym skłamał. Ale o mały włos a trafiłoby na mnie. Ze względu na pewne medyczne okolicznosci zdarzenia, o których oczywiście nie napiszę, temat był ze mną konsultowany jako bezposrednim przełożonym (co do warunków medycznych wykonania transportu, nie co do zasadności, bo ta nie podlegała dyskusji) Decyzję podejmował człowiek, który takie decyzje podejmuje kilka-kilkanaście razy dziennie. Wg ściśle określonych reguł. Uzasadnienie: jest wezwanie do transportu pacjenta po bardzo ciężkim urazie, z pewną szansą na zapobieżenie ciężkiemu kalectwu, o ile trafi do ośrodka, gdzie potrafią to zrobić, przy czym szanse te gwałtownie maleją z czasem. Amen. Proste zadanie, prosta decyzja, nie mieszaj do tego polityki, proszę. Bardzo trudna misja, w którą zaangażowanych było ponad trzydzieści osób. Pozdrawiam, Kajetan PS Nie jestem lekarzem. Zmieniany 1 raz(y). Ostatnia zmiana 2007-03-15 23:17 przez Kajetan. |
|
Uwaga: publikowane komentarze są prywatnymi opiniami użytkowników strony. Portal Górski www.portalgorski.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.