Do Andrzeja
|
|
Cześć,
Nie jestem za niebraniem leków w ogóle tylko wyjaśniam kwestię podawaniu leków w relacjach przewodnik-klient, nauczyciel-dziecko nieznajomy-nienajoma i tego typu zabawę w doktora. Można się władować na niezłą minę, ten zespół Ray'a był w Pozen. Wyraźnie o tym piszę. Wiesz doskonale, jak się można po sądach ciągać, w tej branży każdy był kiedyś przesluchiwany/ Co do pośpiechu. Wiadomo, że podejmujesz decyzję "load ang go" lub "stay and play" i istnieją dość ścisłe kryteria, kiedy "za dipę & rura", wiadomo, że nie zawsze. W czasie lotu moge sobie robić to , na co mam czas. Nie oglądam widoków w czasie lotu pacjentem i nie czekam do startu z tym, co moge zrobić w czasie lotu (chociaż ciasno na pokładzie). Przy podejrzeniu zawału EKG i teletransmisja zajmuje 10 minut, przedtem tlen, potem leki i jak niestety wychodzi, że jest, to ASA, plavix, heparynka i do hydraulików. Na resztę szkoda czasu. Wychodzi nam średnio od dzwonka do stołu operacyjnego niecałe 50' Przy urazie średnio na miejscu zajmuje nam 15-20' z uruchomieniem/wyłączeniem śmigła. Czasem trzeba popracować dłużej, to fakt. Czasem te minuty są bardzo ważne, patrz niedawny tragiczny wypadek wspinaczkowy młodej dziewczyny w kamieniołomach w Kazimierzu. Ratowniczo było zrobione wszystko, co można było zrobić, obiektywnie brakowało kilkunastu minut, mimo, że prosto z lądowiska wjechali na blok operacyjny. Kajetan PS. U Pawła też nie zdążyli na stół, bardzo szybko z 8 GCS zrobiło się 3. Zmieniany 1 raz(y). Ostatnia zmiana 2007-06-26 08:29 przez Kajetan. |
|
Uwaga: publikowane komentarze są prywatnymi opiniami użytkowników strony. Portal Górski www.portalgorski.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.