Re: Na ratunek góralskiej męskości
|
|
Nie rozumiemy się, dlatego będe nudny.
Ja wiem, że chcielibyśmy być jako naród wybrany piękni mądrzy i bogaci. Prawda jest inna. Zaryzykuję szacunek, że pona połowa wszelkich działań medycznych i ratowniczych ma zwiazek z większym lub mniejszym użyciem alkoholu i innych używek oraz naszą lekkomyślnością lub celowym działaniem na szkodę zdrowia (tak, tak!!!). Warunki użycia śmigłowca nie są "lataniem bez żadnej kontroli", tylko wyjatkowo jak na służbę zdrowia precyzyjnie określone. Nie używa się śmigłowca jedynie do ratowania życia, ale równiez zagrożonego nagle zdrowia, w k a ż d e j sytuacji, w której czas dotarcia do poszkodowanego oraz czas transportu do właściwego ośrodka i otrzymania specjalistycznej pomocy ma znaczenie dla chorego. Z e t y c z n e g o punktu widzenia nie ma znaczenia dla decyzji o pomocy fakt samookaleczenia. Tak samo ratuje się ludzi, którzy się powiesili lub nałykali leków albo wsadzili głowę do piecyka gazowego. Leciałem kiedyś po człowieka, któremu chwilowy brak alkoholu, czyli "głosy" w majaczeniu drżennym zwanym delirą kazały zrobić klasyczne sepuku, czyli wypruł sobie flaki, a ponieważ mimo to żył, to próbował poderżnąć sobie gardło. Miałem go zgodnie z kodeksem Bushido honorowo "dociąć" czy zwinąć to wszystko i gnać na stół operacyjny? Amputacja jest klasycznym urazem, gdzie prowadzi się wyścig z czasem. Jak wspinaczowi lina utnie kciuk, to też się próbuje replantacji, chociaż mechanizm urazu zwylke dyskwalifikuje do zabiegu. Lina zwylke obrywa, a nie ucina, mikrochirurg nie ma nic o zrobiena z takim makaronem, to przestroga do wsadzających palce w dziwne miejsca wspinaczy. Znam taki przypadek z Jury, chłopak trafił śmigłem szybko do krakowskiego Rydygiera, ale ośrodek w Trzebnicy zyskwalifikował do operacji. Zauważ, żew takim przypadku nie ma zagrożenia życia, urwany kciuk to nie zawał serca. Tylko mały problem, czy człowiek będzie mógł chwytać łyżkę albo długopis? Można oczywiście uchwalić przepisy przewidujące różny katalog odpłatności za pomoc - równiez tą nagłą. Natomiast nikt nie może powiedzieć w takiej sytuacji "nie zoperuję - nie wyślę karetki - nie wyślę śmigłowca - dopóki nie otrzymam kasy albo gwarancji płatności. Koszt utrzymania ratownictwa jest mniej więcej stały, niezależnie od ilości obsługiwanych zdarzeń. W interesie ratowników jwszelkiej maści jest nie działać tylko leżeć do góry brzuchem, lub cwiczyć i szkolić się. Jalkby mieli płacone "od sztuki" to by chcieli, żeby wypadków faktycznych bądź fikcyjnych było jak najwięcej. Dlaczego nie oceniam ofiar? Z dwóch powodów. Większość (z wyjątkiem samookaleczeń) zrobiła w swoim przekonaniu wszystko, co możliwe, aby ratować swoje życie . Drugi powód: nie wiem, czy kiedykolwiek nie będę ofiara własnej lekkomyślnosci i np. nie zwaiąze węzła na końcu liny albo po pijaku (Irek, nie śmiej się G) nie wyjdę przez balkon z trzeciego piętra. Pzdr, Kajetan Zmieniany 1 raz(y). Ostatnia zmiana 2007-03-14 23:07 przez Kajetan. |
|
Uwaga: publikowane komentarze są prywatnymi opiniami użytkowników strony. Portal Górski www.portalgorski.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.