Zima – jak zacząć?

 Zima to nie sezon, to zawód - Sinclair Lewis

Istotnym czynnikiem wpływającym na to, że w ogóle decydujemy się zacząć wspinać zimą są warunki – dobre, złe czy obojętne. Ale co to właściwie znaczy?

W kontekście wspinaczkowej zimy słowo ”warunki” jest najczęściej używane, nie tylko po to żeby opisać ile spadło śniegu, ile jest lodu czy śniegu w ścianie, ale przede wszystkim, jakiej jakości jest to śnieg. Duża ilość niezwiązanego śniegu, poza narciarzami czy snowbordzistami, z pewnością nie ucieszy wspinaczy - do czasu, kiedy śnieg nie „siądzie” w dwu czy trzykrotnym procesie odwilży i zamarzania i struktura śniegu nie wzmocni się. W takich górach jak Tatry ten proces zachodzi, praktycznie, od grudnia do kwietnia, a nawet maja.

Co to są dobre warunki? Pytanie wydaje się dość zasadne, ponieważ wspinanie zimowe (cokolwiek się przez to rozumie - poważną drogę o charakterze alpejskim, czy turystyczne przejście przez Zawrat) zyskuje coraz liczniejsze grono zwolenników, niestety, z doświadczeniem często tylko letnim skalnym. Odpowiedź może nie być jednak taka prostu, gdyż definicja „dobrych warunków” może się zmieniać z dekady na dekadę. Bywalcy tatrzańskich ścian zimą lat 80. powiedzą, że 10, 15 lat temu warunki były dużo lepsze w porównaniu z występującymi w ostatnich latach. Młodsi stażem, niekoniecznie wiekiem, taternicy zimowi obecnej dekady, którzy „takich betonów ani ścieków nie pamiętają” taką wspinaczkę mikstową (skalno-śnieżną), z dużą ilością niezwiązanego śniegu, będą uważali za coś zupełnie naturalnego. Dla tych pierwszych to efekt globalnego ocieplenia, dla tych drugich – to połączenie zimy z dry-toolingiem, czyli z obecnie panującą modą. A więc to zależy, kogo o tzw. warunki pytamy.

Fot. Poprzedzielane zachodami, galeriami, tarasami, czy polami śnieżnymi skalne drogi, stanowią dość poważne niebezpieczeństwo dla wspinaczy. Po wyjściu na grań, nawet łatwą, również musimy zwiększyć czujność ze względu na nawisy śnieżne.

No, ale do rzeczy. Podczas „normalnej” zimy, dobre warunki wystąpią trochę później, w każdym razie nie na początku sezonu. Idealnie, jeżeli warstwę spodnią, tą podstawową, stanowić będzie warstwa dużo wcześniej spadłego śniegu już związana z podłożem. Kolejne opady śniegu z właściwą ilością okresów odwilży/zamarzania pomiędzy każdym opadem spowodują, że procesy, które zajdą w strukturze śniegu „wyprodukują” dobre warunki. Na skutek odwilży świeży śnieg topiąc się staje się bardziej zbity (gęsty) i łączy z wodą zawartą w lodzie. W procesie zamarzania zaś powstaje lód firnowy lub firn. To jest właśnie to, czego wspinaczom zimowym trzeba.

Zimowa wspinaczka nie polega na mnożeniu trudności, ale na tym, jak ich uniknąć.

Dlatego, cokolwiek możemy zrobić żeby podnieść poprzeczkę naszych umiejętności i zaufania do siebie – od zakupu koniecznego ubrania i ekwipunku po przeczytanie każdej szkoleniowej książki i obejrzeniu każdego instruktażowego filmu – zróbmy to, bo z pewnością warto.

Co dalej? Na początek będziemy potrzebowali odpowiedniego poziomu ogólnej sprawności. Wspinanie zawsze jest najlepszą praktyką dla wspinania. Jeżeli nie możemy potrenować w samych górach, bieganie czy jazda na rowerze jest też dobrym sposobem przygotowania się do zimy. Ale to, że biegamy, chodzimy na siłownię czy wspinamy się w ciężkich butach w skałkach w deszczowy, zimny jesienny dzień jest ważne o tyle, o ile to, co robimy pracuje dla nas - wtedy jesteśmy na dobrej drodze.


Fot. W początkowych miesiącach sezonu dzień jest zbyt krótki, postarajmy się więc wracać do domu przed zachodem słońca.

Planowanie jest kluczem przyszłych wspinaczek zimowych. Poniżej, podaję kilka rad, które, jeżeli chcemy, żeby były to szczęśliwe wspinaczki, muszą być wzięte pod uwagę.

Ratownictwo

Przećwiczmy zaimprowizowane procedury ratownictwa w razie wypadku (I pomoc, rozpoznanie oznak i symptomów wychłodzenia organizmu, zabezpieczenie rannego i (międzynarodowe) sygnały wzywania pomocy. Przypomnijmy sobie w praktyce, znane przecież z kursów skałkowych i letnich tatrzańskich, przynajmniej podstawowe metody autoratownictwa. W dobie telefonów komórkowych (jeżeli nie posiadamy radiotelefonu) wpiszmy kilka numerów (centrali górskiego pogotowia ratunkowego, najbliższego schroniska, kogoś, kto w schronisku został, etc.).

Wpisywanie się do książki wyjść taternickich to absolutnie konieczność, ale dobrze też, jeżeli o naszym wspinaczkowym zamiarze wiedzą inni. Bardzo przydatne może okazać się zabranie z sobą na wspinaczkę kilku „prusików”, kilku starych karabinków, kilku taśm czy pętli. Lina podwójna (połówkowa), ogólnie rzecz biorąc, uczyni wycof czy ewakuację z rannym bardziej efektywną niż pojedyncza. Nawet się nie zastanawiajmy nad pozostawianiem czegokolwiek w ścianie. Nasze życie jest warte więcej niż nasz ulubiony hak czy śruba lodowa.

Lawina
Nauczmy się rozpoznawać „sygnały wczesnego ostrzegania”, umiejmy dokonać przekroju struktury śniegu i ocenić poszczególne warstwy. Wiedza na temat procesów zachodzących w śniegu i mechanizmów związanych z powstawaniem lawin pomoże nam ocenić dużo łatwiej panujące w górach warunki. Idźmy w góry, ale z otwartą głową.

Pogoda
Obserwujmy pogodę (byłą, obecną, przyszłą). Prognoza pogody jest w tej chwili dostępna z kilku źródeł – gazety, radio, TV, Internet…Ważne jest, żeby umieć interpretować prognozę pogody, bo to ona, w pierwszym rzędzie, będzie decydować o wyborze naszego celu…choć z drugiej strony nie polegajmy na niej jak na ewangelii.

Nawigacja
 Przestudiujmy mapę rejonu, w którym zamierzamy działać. Zapoznajmy się z charakterystycznymi cechami terenu, stopniami nachylenia kluczowych stoków (podejścia pod ścianę/zejścia ze szczytu/przełęczy), niebezpiecznymi strefami, ogólnie drogą podejścia i zejścia. Załóżmy z góry na kompasie zamierzony kierunek (kurs), oszacujmy odległość (nawet w krokach), czas. Zanotujmy to wszystko nawet na kartce papieru.

Fot. W zapadających ciemnościach, przy opadzie śniegu trudno nam będzie odnaleźć powrotną, bezpieczną drogę do domu beż mapy i kompasu.

Przewodniki
Stanowią podstawę dla większości z nas. Poza opisem dróg wspinaczkowych, dobre przewodniki powiedzą nam o drodze podejścia (wraz z azymutem), o drodze zejściowej ze szczytu, a także o miejscach potencjalnie narażonych na zejście lawin.

Noclegi
Poza biwakiem w ścianie należałoby wziąć pod uwagę zabranie z sobą namiotu (byle nie „chińska dwójka”), jeżeli będziemy działać w rejonie znacznie oddalonym od schroniska.

Praca domowa
Udając się w jakiś rejon po raz pierwszy musimy zebrać o nim tyle informacji ile się da z uwzględnieniem, oczywiście, warunków. Jest wiele źródeł z których możemy pozyskać tego typu info – przewodniki, koledzy, sklepy wspinaczkowe, centrala pogotowia ratunkowego, ratownik dyżurny w schronisku no i prognoza pogody. Wszystkie te informacje łączymy w szerszy obraz tego, co stać się może „tam w górze”. Prześledźmy pogodę w ciągu ostatniego tygodnia i nie polegajmy jedynie na prognozie pogody dotyczącej następnego dnia. Przykładowo, jeżeli mamy do czynienia z mocno utwardzonym śniegiem, w dodatku pokrytym szrenią lodową to jakikolwiek świeży opad uczyni stok niebezpiecznym (nawet, jeżeli temperatura wzrośnie), a więc ryzyko zejścia lawiny jest wysokie. I wcale nie musi to być jakiś ciężki opad śniegu. Niewielki wiatr może przenieść najlżejszy nawet puch na stronę zawietrzną stoku i zgromadzić tyle śniegu, żeby uczynić z niego pokaźnych rozmiarów lawinę. Szczególnie niebezpieczne mogą okazać się pola podszczytowe, dlatego łatwy teren nie powinien nas uśpić.


Fot. W pierwszym dniu pobytu w górach warto sobie przypomnieć techniki asekuracji i poświęcić go na „rozruch”.

Zaplanujmy przybycie w rejon działania za dnia, ponieważ możemy zorientować się w szczegółach topograficznych i porównać je z tymi na mapie. Przypatrzmy się naszej drodze podejścia. Nie ma nic chyba bardziej irytującego (i złego) niż kręcić się w kółko w nocy i wyczekiwać świtu, żeby znaleźć ścieżkę. To strata cennego czasu i niezwykłe stresująca zabawa.
Jeżeli po raz pierwszy zamierzamy się wspinać w górach zimą, doradzałbym najpierw spacer w rejon, w którym zamierzamy działać i poćwiczyć parę technik w śniegu, w lodzie… To pozwoli nam „zgrać” się z górami i nabrać większej pewności, zwłaszcza w przypadku złej pogody. Załóżmy raki (uważając przy tym, żeby pomiędzy podeszwą buta a rakiem nie gromadził się śnieg) i pochodźmy w nich przez jakiś czas – w górę stoku, w dół, na skos starając się jednocześnie nie wykręcać nogi w kostce. To pozwoli nam upewnić się, że nasze raki sprawują się tak, jak trzeba.

Pamiętajmy również o tym, żeby trzymać czekan w ręce bliższej stoku. Autoasekuracja, w tym kontekście to samo-zatrzymywanie się w bezpiecznej pozycji po upadku na stoku śnieżnym (lodowo-snieżnym). Poćwiczmy trochę i to pozorując upadek w każdej pozycji. To ważne, bo to pozwoli nam nabrać zaufania do siebie i nie wpadać w panikę w takich sytuacjach. Wybierzmy do ćwiczeń taki stok, po którym zjeżdżając nie wprasować się samemu w śnieg, albo nie wystrzelić jak z katapulty ze skały, której nie zauważyliśmy. Poćwiczmy też bez raków, ale zawsze pamiętając o kasku. Nauczmy się używania deadmana, budowy stanowiska z dwóch czekanów (w pozycji „T”) i konstruowania stanowisk w stoku śnieżnym lub śnieżno-lodowym z tzw. „grzyba”. Wykopmy w śniegu siedzisko, zaprzyjmy się dobrze nogami i poćwiczmy również asekurację statyczną (np. spod ramion). Nauczmy się także jak umieszczać rury lodowe - jak je wkręcać w lód i jak je wykręcać, jak używać śrub do traw (jak je wbijać i jak je wykręcać) no i oczywiście poosadzajmy trochę haków, czyli tatrzański standard z nieocenioną „jedynką’ na czele…czyli, bądźmy za pan brat ze swoim sprzętem. Idealnie byłoby, gdybyśmy mogli znaleźć jakiś ściek (lodospad) o różnym kącie nachylenia i poćwiczyć technikę front pointing czyli wspinaczkę na przednich zębach raków. Ze znalezieniem jakiegoś pionowego fragmentu lodospadu nie powinno być problemu. Przy wyższych lodospadach, dla bezpieczeństwa, można powiesić wędkę. Można zacząć naukę techniki frontalnej najpierw bez czekanów, skupiając się tylko na pracy nóg; później z jednym czekanem i jeszcze później z dwoma. Nauczmy się relaksować podczas wspinaczki, nie podnośmy w górę pięt (bardzo częsty błąd nowicjuszy) zamiast tego lekko je opuśćmy i nie uderzajmy zbyt mocno w lód, ponieważ nie dość, że pochłania to mnóstwo energii to możemy dotkliwie poobijać palce u nóg. Spróbujmy też nie uderzać zbyt mocno ostrzem czekana, lecz zwróćmy baczniejszą uwagę na pozycję ciała. To również dobry moment, żeby poćwiczyć wkręcanie i wykręcanie rur lodowych, a przy okazji sprawdzić czy nasze pętle nadgarstkowe przy czekanach mają odpowiednią długość. Jeżeli będziemy mieć trochę więcej czasu poćwiczmy technikę poruszanie się w zespole dwu osobowym z użyciem krótkiej liny. Można wybrać stromy stok, łatwą grań czy drogę podejścia lub zejścia. Jeżeli jest to konieczne a więc np. w miejscach bardziej technicznych czy w wejściach do żlebu, zatrzymajmy się i zacznijmy asekurować. Poruszanie się jednocześnie w zespole wymaga czasu i cierpliwości, ale jest niezwykle istotne.

 

 Fot. Poruszanie się jednoczesne zespołu wymaga zgrania i pewnej precyzji, ale jednocześnie wydatnie podnosi jego sprawność i pozwala zaoszczędzić mnóstwo czasu.

 

 

 

 

 

Nie zapominajmy jednak, gdzie jesteśmy. W grudniu, czy w styczniu dni są krótkie, więc pomyślmy o powrocie stosunkowo wcześniej – o ok.15.00 zatrąbmy do odwrotu. Zimowa wspinaczka nie polega na mnożeniu trudności, ale na tym, jak ich uniknąć. Jeżeli czujemy, że jesteśmy już gotowi do jakiejś zimowej drogi wybierzmy taką, do której podejście nie jest ani zbyt długie, ani zbyt męczące. Tatry oferują bogactwo dróg o trudnościach w stopniu I-III,IV krótszych, dłuższych. Wybierzmy, na początek, drogę niezbyt trudną, niezbyt wymagająca i niezbyt długą. Szczególnie w tych wczesnych miesiącach zimy nie starajmy się robić dróg leżących poza granicami naszych możliwości, bo to, niestety, może skutkować zawieszeniem czekanów na kołku.

Warunki zimowe potrafią kompletnie zmienić naturę wspinania letniego.

Zimą musimy być dobrze zorganizowani. Nawet podczas podejścia możemy kilkakrotnie ściągać i ubierać kolejne warstwy ubrania. Chwilę uwagi poświęćmy więc plecakowi i sposobowi w jaki pakujemy w nim rzeczy. Rękawiczki, rękawice, czapka, Kurtka, kask, raki powinny znajdować się na wierzchu w plecaka, te drobniejsze jak rękawiczki (zapasowe), czapka/kominiarka czy coś do przegryzienia (chałwa, mars, snickers)  w kieszeni klapy plecaka. Pod ręką powinna znajdować się mapa i kompas, co, niestety, nie jest w naszych górach zbyt częstą praktyką (gdzie indziej zaś obyczaj tak normalny, jak zabieranie z sobą na wspinaczkę czekana). Podczas drogi podejścia pamiętajmy o uzupełnieniu płynów w organizmie. Załóżmy coś na siebie dodatkowego zanim zmarzniemy. Zastanówmy się również gdzie ubrać uprząż, raki, kask. – lepiej to zrobić w wygodnym miejscu, nawet z dala od wejścia w ścianę, niż gimnastykować się na stromym zboczu czy na małej półce. Miejmy pod ręką nasze topo (schemat drogi), lub przewodnik. Przekąśmy coś, napijmy się i…w drogę. Ale nie marudźmy, szkoda cennego czasu i ciepła w sobie. Tatry to wyjątkowy poligon przed wspinaczkami w Alpach czy w górach wysokich. Jeżeli nie zakosztowaliśmy tatrzańskiej zimy, nie mamy czego szukać w górach wyższych. I zapamiętajmy – szybkość to podstawa zimowych wspinaczek.

Fot. Rano, po wyjściu ze schroniska pozostaje nam tylko obrać kierunek i w drogę - bez powtórnego zaglądania do plecaka, grzebania w nim i zastanawiania się „czy czegoś nie zapomniałem?”.

Sprzęt już wcześniej przygotowany nie powinien absorbować już naszej uwagi - teraz pozostaje nam skoncentrować się na samej drodze. Jeszcze raz oceńmy pogodę i warunki. Jeżeli wieje wiatr i jest zimno a my jesteśmy trochę zdenerwowani nie ma się co martwić, ponieważ jest to jak najbardziej normalne. Jedną z największych przeszkód w zimowym wspinaniu jest przezwyciężenie barier, które tkwią w nas samych. Jednak, nawet łatwe drogi mikstowe mogą okazać się potencjalnie niebezpieczne – skała może być przedzielona galeriami, szerokimi półkami, polami śnieżnymi zwłaszcza w pobliżu szczytu a więc formacjami szczególnie narażonymi na zejście lawin. Rzućmy, więc, swoim niedoświadczonym jeszcze okiem na taką drogę, być może wystąpią jakieś ostrzegawcze sygnały jak np. kierunek wiatru, formowanie się nawisów śnieżnych, pyłówki zmiatane wiatrem z góry…i słuchajmy swojego wewnętrznego głosu. Jeżeli naprawdę nie jesteśmy przekonani o warunkach panujących w ścianie, wybierzmy drogę o alpejskim charakterze granią czy kuluarem. Przynajmniej możemy się poruszać razem i nie tracić ciepła. Jeżeli stwierdzimy, że i to jest zbyt ryzykowne (niebezpieczeństwo lawin, nagłe załamanie pogody, trudności w orientacji topograficznej), pamiętajmy, że zawsze możemy powrócić do schroniska.

Nigdy nie obawiajmy się powiedzieć sobie „dość”. To czasami trudna decyzja, zwłaszcza, jeżeli do miejsca z którego się właśnie wycofaliśmy dochodzi inny zespół. Trudna ze względu nie tylko psychicznych, ale często i technicznych – ponieważ wycofujemy się często w terenie dość skomplikowanym. Á propos innych zespołów - generalnie, unikajmy wspinaczek na drogach, na których już znajduję się jakieś zespoły. Chyba, że są tak wolni, że możemy ich wyprzedzić. W przeciwnym wypadku, nie warto – spuszczą na nasze głowy tony śniegu i lodu.
Na podejściu w stromym terenie powinniśmy mieć w ręku przynajmniej jeden czekan (normalnie, w łagodniejszym terenie używamy kije). Po dojściu do miejsca skąd zaczniemy naszą wspinaczkę, kilka chwil warto poświęcić na wykopanie (właściwie wydeptanie) platformy by założyć stanowisko. Musi być duża i wygodna na tyle, żeby pomieścić przynajmniej dwie osoby i plecaki. W przeciwnym razie będziemy się wzajemnie o siebie obijać, bądź zapadać w śnieg przy każdej próbie zmiany pozycji. Na drogach popularnych możemy spotkać zastane w ścianie haki, co niewątpliwie ułatwi nam sprawę, ale trzeba je bezwzględnie sprawdzić. Na to jednak nie liczmy. Niestety, osadzanie haków czy kostek zimą wiążę się często z poważną praca odśnieżania. Jeżeli nam się to nie uda punkt asekuracyjny (z deadmana) lub stanowisko (z dwóch czekanów) musimy założyć dokopując się do właściwej warstwy leżącej nawet pół metra poniżej powierzchni. Nie grzebmy się z tym zbyt długo, ale też i nie śpieszmy się aż tak bardzo. Czas jest ważny, ale bezpieczeństwo przede wszystkim. Szczególnie objawia się to w sytuacjach, kiedy bezradnie poszukujemy miejsca na przelot czy stanowisko. Pamiętajmy i o tym, że czasami zakładanie stanowiska może trwać dłużej niż prowadzenie wyciągu! Wypracujmy jakiś system komunikacji. Normalne wspinaczkowe komendy mogą być mylące i trudne do usłyszenia w dzikie, zimowe dni, w dodatku, kiedy i inne zespoły pohukują w sąsiedztwie. Myślę, że w takich sytuacjach trzy wyraźne szarpnięcia na linie mogą oznaczać: „Mam auto, możesz iść”. Jeżeli nasza pierwsza zimowa wspinaczka przebiegnie szybko i gładko, nic już nas nie zatrzyma przed kolejnymi. Jak tylko możemy wspinajmy się na różnych drogach, to tylko poszerzy nasz repertuar technik i pomoże nabrać doświadczenia. Im więcej dróg, tym lepiej dla nas.


Fot. Podczas zejścia ze szczytu bądźmy równie ostrożni, co podczas wspinaczki.

Bądźmy szczególnie czujni podczas zejścia. Wybierzmy lepiej dłuższą, ale bezpieczniejszą drogę zejścia, niż krótsze, lecz podejrzane zejście np. lodowym czy lawiniastym stokiem. Taśmy, ekspresy, kostki włóżmy do plecaka, gdyż podczas zejścia możemy nimi zahaczyć o zęby raków z opłakanym rezultatem. W mniej eksponowanym terenie, jeżeli nie czujemy się jeszcze pewnie schodząc twarzą do ekspozycji (techniką zakosów, czy schodzenia na tylnych zębach raków) zawsze możemy się odwrócić twarzą do stoku i schodzić na przednich zębach raków. Jeżeli te pierwsze fragmenty zejściowe dalej budzą w nas obawę, asekurujmy jeden drugiego z tym, że bardziej doświadczony powinien schodzić na końcu. I nie chowajmy czekana aż do momentu, kiedy nie poczujemy się absolutnie bezpieczni.

Fot. Trening na lodospadach o różnym kącie nachylenia to doskonała szkoła przed poważnymi drogami lodowymi.

* * *

W ciągu zaledwie ostatnich 30. lat standard wspinania podniósł się nieprawdopodobnie, do zawrotnych granic IX, X w skali UIAA. Niewątpliwie przyczynił się do tego postęp w technologii sprzętu. Z drugiej strony, wzrost popularności wspinaczek zimowych nie idzie często w parze z umiejętnościami samych wspinaczy, powodując sytuacje, z którymi nie zawsze mogą sobie poradzić. Pomimo rewolucji w sprzęcie i w coraz lepszym przygotowaniu sprawnościowym wspinaczy, drogi zimowe nie powinny być porównywane z ich letnimi odpowiednikami, zaś próby takich porównań bywają kłopotliwe. Warunki zimowe potrafią kompletnie zmienić naturę wspinania letniego. Świetny wspinacz skalny może czuć się bezradny w warunkach tatrzańskiej zimy do czasu, kiedy nie stanie się mistrzem i w tym rzemiośle.

Gdybyśmy jednak chcieli wziąć pod uwagę klasyfikację trudności założoną przez UIAA  to:
I stopień trudności - i zimą specjalnie nie robi wrażenia, jest dość jednolity; ale musimy zachować niezwykłą ostrożność na stromych stokach lodowo-śnieżnych (jeżeli nie wyhamujemy upadku w ciągu pierwszych paru metrów, konsekwencje mogą być naprawdę przykre – na polach lodowych już przy kącie nachylenia 550, upadek ma wszelkie cechy lotu swobodnego) lub nawet na wyjątkowo łatwych graniach, ze względu na nawisy śnieżne.
II stopień - dość trudne już wspinanie obejmujące krótkie wspinaczki; przy zmienionej przez zimę konfiguracji terenu mogą również wystąpić problemy ze znalezieniem wejścia w drogę. Jeżeli jeszcze będziemy podchodzić w warunkach ograniczonej widoczności, wszystko będzie nam się wydawało inne i zarazem takie samo.
III stopień - trudne wspinaczki, na które powinny się wybierać zespoły już doświadczone.
IV stopień - ekscytujące wspinaczki wymagające zaciętości przeplatane fragmentami trudniejszymi, które ze względu na krótkość czy brak poważniejszego ciągu nie zasługują na miano „piątek”.
V stopień - niezwykle fizycznie i psychicznie wyczerpująca wspinaczka i to w wyjątkowo sprzyjających warunkach. Choć, jeżeli ktokolwiek miał okazję posmakować „szkockiej piątki”, odniesie się do tego opisu z przymrużeniem oka.
Dalej nie ma co iść, ponieważ w odwodzie często pozostają już tylko ławki i fifka.

* * *

Tematy i techniki wspomniane w tym artykule stanowią jedynie zapowiedź wiedzy, którą adept wspinaczki zimowej powinien nabyć na kursach prowadzonych przez instruktorów alpinizmu bądź u boku przewodnika wysokogórskiego.

Krzysztof Treter


1UIAA – Union Internationale des Associations d´ ?Alpinisme czyli Międzynarodowy Związek Klubów i Stowarzyszeń Alpinistycznych.