Kolejna część z relacji W drodze na Koronę Ziemi. Dzień 1 Na szczyt Dufourspitze liczący sobie 4634 m n.p.m wybrałem się z Klubem Alpinistów Warszawa w dniu 30 lipca 2016 roku. Do ekipy dołączyłem około 15.40  w Częstochowie. Dzień 2: W dniu 31-07-2016 roku około 12 tej wspólnie z Łukaszem, Michałem, Arturem i Jurkiem dojechaliśmy na miejscowości Täsch, gdzie pozostawiliśmy samochód  i przesiedliśmy się do busa, który za 15 CHF zawiózł nas na stację kolejki.

Po spakowaniu do plecaka wszystkich niezbędnych rzeczy wsiadamy do busa, który zawozi nas na stację kolejki w Zermatt. Po zakupie biletów po kilkunastu minutach wsiadamy do kolejki, która wiezie nas na przedostatni przystanek Rotenboden. Tu wysiadamy i ruszamy w drogę w kierunku schroniska Monte Rosa Hutte. Na początku schodzimy w dół, aby po kilku godzinach zacząć wyczerpujące podejście w kierunku schroniska. Całą drogę towarzyszy nam Matterhorn, którego widok dodaje nam energii. Dochodzimy do stalowej drabinki prowadzącej w kierunku rzeki i pierwszego lodowca. Pokonanie drabinki z plecakiem o wadze grubo ponad 20 kilogramów to nie lada wyczyn. To jednak dopiero początek niespodzianek. Tuż przed lodowcem pojawia się drewniany mostek zawieszony pomiędzy skałą i lodem. Pokonuję go na czworakach, ponieważ nie mam panowania nad moim plecakiem. Później tylko lodowiec z wieloma głębokimi szczelinami i kolejne podejście po skale w kierunku kolejnego płatu lodu. Około 19.30 stajemy obok schroniska Monte Rosa. Część wyczerpanych podejściem piechurów zostaje w schronisku, a część udaje się na biwak powyżej. Wizytę w schronisku trudno uznać za przyjemną. Pracujący tam Szwajcar najpierw nie wie co to karta Alpenverein i chce za nocleg 45, a nie 30 franków. Po chwili, gdy odzyskał pamięć, uznaję zniżkę, lecz nie pozwala na spożycie własnego posiłku.

korona2012 1

Dzień 3
Rano pakujemy plecaki i ruszamy do dwójki kolegów biwakujących na Platte. Docieramy do nich po godzinnym podejściu.
Rozbijamy namioty, jemy śniadanie, aby po chwili ruszyć powyżej na rekonesans lodowca. Słoneczna pogoda pozwala na dalekie obserwacje naszego docelowego szczytu, czyli "Dufora". W nocy mamy zamiar, rozpocząć wyjście na szczyt więc wcześnie kładziemy się spać.

korona2012 2

Dzień 4
Pobudka około 2- giej w nocy. Ubieramy się, zjadamy szybki posiłek i ruszamy do góry na lodowiec. Jest ciemno, lecz niezbyt zimno. Na lodowcu w oddali widzimy ciągnącą za nami karawanę białych światełek turystów, którzy wyruszyli ze schroniska. Na lodowcu część alpinistów prowadzonych przez przewodników znających labirynt lodowca jak własną kieszeń wyprzeda nas. Po kilku godzinach marszu zaczyna się rozwidniać. Mozolnie podchodzimy do góry, docierając do skał. Tu zaczyna robić się bardzo widokowo. Wchodząc na kamienistą wąską grań, gdzie po obu stronach widoczne są bardzo strome zbocza, zaczynamy poruszać się bardzo asekuracyjnie. Pogoda nadal sprzyja, choć na horyzoncie widoczne są ciemne chmury zmierzające w naszym kierunku. Droga wydłuża się i po stromym podejściu po lodzie przed nami pojawia się kolejna wąska grań. Czym bliżej szczytu tym pogoda staje się coraz to gorsza. Zaczyna wiać wiatr i staje się bardzo zimno. Wokół nas zawisa duża chmura zasłaniająca dostęp do słońca. Gdy stajemy na szczycie nie dość, że wieje to jeszcze pada śnieg. Zaczynamy zamarzać!!!

Po sesji fotograficznej szybko schodzimy w dół. Tu pojawiają się problemy, część szlaku jest pokryta grubą warstwą śniegu. Jednak udaje się nam zejść do biwaku, na którym meldujemy się około 15 tej. Kolejna noc w namiocie i regeneracja sił.

korona2012 3

Dzień 5
Około 11 tej ruszamy w drogę powrotną do Zermatt. Nasza wędrówka trwa do 19 tej. Około 20 tej jesteśmy już w samochodzie i zmierzamy do domu.

 

Źródła: mat.pras.