W dniu 28 lipca 2014 roku wyruszyliśmy do Austrii w celu zdobycia czwartego w kolejności szczytu Europy, jakim jest Grossglockner. Najlepszym rozwiązaniem było dojechanie do miejscowości Kals am Grossglockner. Jako bazę wybraliśmy camping znajdujący się na rogatkach Kals. Po przybyciu na miejsce rozbiliśmy namioty i zapoznaliśmy się z campingiem. Pogoda tradycyjnie nie była dla nas łaskawa ponieważ, padał deszcz.

Następnego dnia nie ulega ona poprawie, co przyjmujemy z niepokojem, ponieważ 30 lipca wyruszamy do schroniska Stüdlhütte, gdzie mamy zarezerwowany nocleg. W czwartek nie pozostaje nam nic innego jak tylko liczyć, że aura zmieni swoje oblicze. Prognozy pogody znaczne różnią się od siebie. Do parkingu przy Lucknerhaus dojeżdżamy o godzinie 10.15 w strugach deszczu oraz w podstawie chmur. Po zaparkowaniu samochodu wchodzimy do schroniska na kawę. Po upływie około godziny stwierdziliśmy, że przestało padać i trochę się przejaśniło. Zakładamy więc plecaki i ruszamy w kierunku schroniska Lucknerhutte.

Droga do schroniska zajmuje nam równą godzinę. O 12.15 wchodzimy do schroniska na krótki odpoczynek. Przed nami w tym dniu pozostał jeszcze jeden odcinek do schroniska Stüdlhütte. Z minuty na minutę chmury odsłaniają coraz więcej nieba, ustępując miejsca słońcu. Droga niby łatwa, lecz przy znacznym obciążeniu daje się we znaki. Po długim podejściu o 14.55 naszym oczom ukazuje się nasz cel schronisko Studllhutte.

Szybko zostawiamy plecaki, aby korzystając ze wspaniałej pogody podejść bliżej lodowca. Widok na Grossglocknera rekompensuje trudy wyprawy. Oczyma wyobraźni widzimy już, jak wchodzimy na nasz cel. Idziemy szybko spać, aby o 3 ciej rano wystartować na szczyt.

Nasze plany wzięły w łeb, gdy o godzinie 3 rano usłyszeliśmy padający intensywnie deszcz.

Prognozy były nieubłagalne. Ku naszemu zdziwieniu do schroniska przybywało ludzi podchodzących z dołu. W rozmowie ustaliśmy, że zamierzają po południu wyjść do schroniska Erzherzog-Johann-Hütte.
Nie wiele myśląc, podejmujemy decyzję, że wychodzimy wraz z nimi do wyżej położonego schroniska.   Jest godzina 13 tak więc mamy sporo czasu. Po około 15-20 minutach jesteśmy już na lodowcu, gdzie zakładamy raki i wiążemy się liną. Nadal dość intensywnie pada. Wyżej prawie nic nie widać. W końcu docieramy do ferraty. I tu niemiła niespodzianka. Pierwsze kilkanaście metrów ferraty to wodospad. Woda spływa ze skał prosto na nasze głowy. Nie mamy wyjścia, musimy pokonać ten odcinek, aby wyjść wyżej. Ferrata ciągnie się do górnego schroniska.

W końcu o 15.15 stajemy w progu schroniska Erzherzog-Johann-Hütte. Szybko rezerwujemy nocleg, ponieważ za nami rzeka ludzi wspinających się do góry. Rozmowa odbywa się w języku polskim, gdyż pracujący tam miły Słowak szybko wyłapuje, że jesteśmy Polakami.

Nocleg kosztuje mnie 15€ jako posiadacza Alpenverein, plus kolacja, co daje kwotę 34 €. Około 22.00 idziemy spać.

Następnego dnia około 4.30 wstajemy, aby po 15 minutach wyjść na szlak. Przed nami wyszło już kilka grup. Jest jeszcze ciemno a nad horyzontem widać wstające słońce.

Dość mozolnie podchodzimy lodowcem na Małego Grossglocknera. Robi się coraz widniej. W oddali widzimy pierwsze grupy, które są już na szczycie. Przed nami trudny odcinek do pokonania. Do asekuracji służą metalowe tyczki umieszczone na skale.

Coraz więcej osób schodzi już w dół. Teraz tylko wspinaczka pod górę. Zostawiamy plecaki i w drogę. Szczyt jest już coraz bliżej, widzimy znajdujący się na nim krzyż. Na szlaku robi się niebezpiecznie. Grupy z przewodnikami w dość ordynarny sposób wchodzą pomiędzy inne grupy schodzące i wychodzące do góry. Wąskie odcinki nie są przystosowane do przechodzenia w jednym czasie czterech grup. Liny często plączą się między sobą, co wprowadza dodatkowe ryzyko. Komercja przewodników bierze przewagę nad rozsądkiem. Na dole czekają na nich kolejne grupy, które mają wyprowadzić, ale to nie znaczy, że inni muszą ryzykować aby, oni przeszli. W końcu o godzinie 7.30 osiągamy upragniony cel Grossglockner.

W drodze po Koronę Europy - Grossglockner (3798 m n.p.m.), Austria, Alpy, Taury Wysokie

Trochę na nim tłoczno, ale każdy ma swoje kilka minut. Sesja fotograficzna i podziwianie wspaniałych widoków. Tego nie da się zobaczyć z dołu tylko ze szczytu, na który należy się wdrapać. Przed nami jeszcze niemniej trudny powrót. Na parking po kilku postojach w schroniskach i posiłku docieramy około 13.30.

zobacz film z wyprawy

W drodze po Koronę Europy - Grossglockner (3798 m n.p.m.), Austria, Alpy, Taury WysokieW drodze po Koronę Europy - Grossglockner (3798 m n.p.m.), Austria, Alpy, Taury WysokieW drodze po Koronę Europy - Grossglockner (3798 m n.p.m.), Austria, Alpy, Taury WysokieW drodze po Koronę Europy - Grossglockner (3798 m n.p.m.), Austria, Alpy, Taury WysokieW drodze po Koronę Europy - Grossglockner (3798 m n.p.m.), Austria, Alpy, Taury WysokieW drodze po Koronę Europy - Grossglockner (3798 m n.p.m.), Austria, Alpy, Taury WysokieW drodze po Koronę Europy - Grossglockner (3798 m n.p.m.), Austria, Alpy, Taury WysokieW drodze po Koronę Europy - Grossglockner (3798 m n.p.m.), Austria, Alpy, Taury WysokieW drodze po Koronę Europy - Grossglockner (3798 m n.p.m.), Austria, Alpy, Taury WysokieW drodze po Koronę Europy - Grossglockner (3798 m n.p.m.), Austria, Alpy, Taury WysokieW drodze po Koronę Europy - Grossglockner (3798 m n.p.m.), Austria, Alpy, Taury Wysokie