Zdrowe dzieciństwo nie powinno polegać na przestrzeganiu narzuconych ideologii. Jednak rozwijanie pasji to zupełnie inna kwestia.

Będąc małym dzieckiem zastanawiałam się, dlaczego cała rodzina wpatruje się w telewizor, głośno krzycząc i gestykulując. Z takim zapałem oglądali szaleńca, który siedział sobie na wysokim wzniesieniu na ławeczce, po to aby następnie ją puścić, rozpędzić się i wznieść się wysoko, wysoko w powietrze z przyczepionymi do stóp nartami (w dodatku bez kijków), tylko po to aby następnie wylądować na ziemi. „Co za głupota!”-pomyślałam wtedy. Jednak szybko, nie wiadomo kiedy sama dołączyłam do rozgorączkowanego tłumu wiernych kibiców. Dmuchając w telewizor, pod narty zawodników dumnie nazywałam się fanem, jak się okazało sportu o nazwie skoki narciarskie. Niedługo później zostałam również kibicem polskiej biegaczki narciarskiej, Justyny Kowalczyk. Największą satysfakcję zyskiwałam, gdy mojej idolce udało się prześcignąć swojego największego rywala na trasie, Norweżkę, Panią Marit Bjørgen.
Jako mieszkaniec południowo-wschodniej Polski, ze względu na śnieżne zimy i dostępność przepastnych niezabudowanych terenów, od dziecka zapoznawano mnie z możliwymi do uprawiania zimowymi sportami. Swoją przygodę ze sportem, który kocham do dziś zaszczepił we mnie dziadek. Mowa tu o biegach narciarskich. Z uwagi na wyżyny, liczne szlaki turystyczne oraz wspomnianą wielką pustą przestrzeń dookoła małej miejscowości na Lubelszczyźnie, warunki były wręcz idealne. W szczególności jazda pomiędzy wąwozami lessowymi. Pokryte śniegiem drzewa, rosnące nad wąwozem, częściowo przysłaniały niebo, co wyglądało jakby tworzyły portal do magicznej, zimowej krainy. Zmęczenie, wyczerpanie ale przede wszystkim euforia i endorfiny. Tak działa na człowieka uprawianie ukochanego sportu. W sportach zimowych kryje się pewna magia i piękno. Może ma to związek z faktem iż zima jest moją ulubiona porą roku. Para wylatująca z ust, po wyjściu z domu. Blask słońca odbijający się od białego puchu, pokrywającego chodniki. Poranne cardio z łopatą w ręku. Śmiech dzieci na dworze, zjeżdżających na sankach. W zimie kryje się coś wyjątkowego. Z uwagi na ten fakt, jak w domu czuje się w otoczeniu gór. Co prawda góry są statycznym elementem, który można zobaczyć w każdą porę roku. Jednak każdemu kojarzą się głównie z zimowym krajobrazem. Może ze względu na fakt iż najbardziej majestatycznie wyglądają zimą, przykryte śniegiem. Zakopane, Wisła oraz inne górskie miejscowości, te mniejsze i większe przynoszą mi pewien spokój ducha i ciepło na sercu. Oczywiście owych dwóch miast nie wymieniłam przypadkiem. Pasjonaci skoków narciarskich wiedzą, że przywołanie przez kogoś tych dwóch, konkretnych miejscowości, oznacza jedno. Innego pasjonata. Zlokalizowane są tutaj polskie skocznie narciarskie, na których każdego roku odbywają się konkursy w skokach narciarskich. Niesamowitym uczuciem jest stanąć pod skocznią pierwszy raz, dotychczas widząc ją tylko w telewizji. Jednak w moim przypadku, widok z dołu był wystarczający, żeby zaspokoić ciekawość. Jeszcze większy podziw maluje się do zawodników skaczących z danego obiektu, mając świadomość jak wielki jest w rzeczywistości. Oprócz ośrodków sportowych, miejscowości górskie są przede wszystkim wspaniałym miejscem na dłuższe spacery i dostępność licznych szlaków turystycznych. Morskie Oko, czyli szlak który chyba każdy przynajmniej raz w życiu miał okazję przejść. Satysfakcja z dotarcia na szczyt oraz zasłużony, piękny widok, odbijających się gór w tafli jeziora, rekompensuje żmudny spacer w górę. Nieco trudniejszą przeprawę stanowi wejście na Kasprowy Wierch oraz Giewont. Podróży na szczyt nie towarzyszą już, jak w przypadku Morskiego Oka szerokie pasma zieleni czy uliczka. Pusta przestrzeń, brak drzew oraz naturalna ścieżka stanowi ciekawe przeciwieństwo do wcześniej wspomnianej trasy. Jednak w swojej prostocie i surowości oraz mniejszym zgiełku niż na trasie Morskie Oko, stanowi idealną okazję do wyciszenia się i pojednania z naturą. Oprócz Tatr, warto również udać się nieco bardziej na wschód w celu zobaczenia innego pasma górskiego w łańcuchu Karpat, a mianowicie Pienin. Dokładnie mowa tu o malowniczym Wąwozie Homole. Jest to zdecydowanie najpiękniejsza trasa w okolicy. Szlak przemierza się przez las, spacerując zarówno po ziemi jak i po kamieniach oraz przekraczając strumyki. Gdy dzień jest słoneczny, promienie przebijają się przez gałęzie drzew w węższych miejscach, tworząc magiczną poświatę. Efekt jest niesamowity, jak z bajki. Po przejściu trasy wychodzi się na wielką polanę, z której widok rozciąga się na całą okolicę i pasma górskie. Można na niej również spotkać stado owiec oraz bace ze swoim czworonożnym pomocnikiem.
Przemierzając góry i wąwozy czuję wewnętrzny spokój. Również wyciszenie i radość a jednocześnie fascynacje ze świadomości iż przemierzam rodzime tereny moich sportowych idoli. Tatry, będące najwyższym pasmem górskim w łańcuchu Karpat oraz posiadające piękną florę i faunę są zdecydowanie miejscem, które zasługuje na dużą uwagę. Są piękne i majestatyczne. Ponadto są to moje ukochane góry, które regularnie odwiedzam ze względu na duże możliwości pod kątem rekreacji. Również żartobliwie mówiąc, uwielbiam moje rodzime „góry”. Mowa o Roztoczu, po którym na polach, udających pasma górskie, zawsze gdy spadnie śnieg, można mnie spotkać na nartach biegowych.

Natalia Czechońska