Wyprawa Alexa przebywa obecnie w basecampie po osiągnięciu rekordowej jak dotąd wysokości 7950 m n.p.m. Srogie warunki zimowe i porywiste wiatry kolejny raz zaskakują himalaistę. Atak, który uznaliśmy za szczytowy 2 lutego w rezultacie zakończył się po dojściu do C4 na wysokości 7950 m n.p.m. i pozostawieniu tam depozytu. Korzystając w krótkotrwałego okna pogodowego Txikon wraz z sherpami ruszyli 4 lutego na Everest.

Zimowa aura powoduje również bezustanne ruchy mas lodowych, w tym najsłynniejszej bariery lodowej – lodospadu Khumbu. Alex przyznaje, że każdorazowe przekroczenie go niesie ze sobą nowe wyzwania i ryzyka. Lodospad bezustannie zmienia swoje oblicze. Podobne psikusy płata wyprawie również porywisty wiatr. Tym razem została zmieciona założona wcześniej baza w C2 na wysokości 6350 m n.p.m. Txikon na swoim blogu wspomina, iż wyprawie powoli kończą się opcje awaryjne związane z dodatkowym, nadplanowym sprzętem. Co więcej niemożliwe jest pozyskanie go i dotransportowanie do wyprawy. Everest okazuje się być wymagającą górą od samego początku i niewiele tak naprawdę zależy od wspinaczy. To siły natury pokazują tu swoje prawdziwe oblicze.

Depozyt na Przełęczy Południowej w obozie czwartym

4 lutego w mrozach sięgających 30/35 stopni wyprawa w składzie Alexa oraz sherpów: Norbu, Nuri, Furba, Chhepal i Pemba późną nocą rusza z C2 w kierunku obozu C4 (7,950m). Po 6 godzinach akcji są w już w C3 (7250 m n.p.m.). Wczesna godzina i całonocna akcja nie wpływają dobrze na samopoczucie wspinaczy – przeraźliwie zimna noc i zwiększający się wiatr wychładzają ciało. Nie pomaga przyspieszenie tempa wspinaczki, bo na tej wysokości momentalnie powoduje ono zadyszkę i problemy z oddychaniem. Na dodatek Alex w plątaninie szczelin lodowych nieopatrznie wpada w jedną z nich. Z ratunkiem przychodzi mu sherpa Pemba. Koszmar mija wraz z pierwszymi promieniami słońca. Nie wiadomo czy to upragniony i długo wyczekiwany świt, czy faktycznie maestria okoliczności przyrody, ale Alex opisuje go jako jeden z najpiękniejszych jakie widział do tej pory.

O 11.00 już w promieniach słońca wyprawa dociera na wysokość 7950 m n.p.m. do Przełęczy Południowej, gdzie zostawiają depozyt. Powrót jest błyskawiczny. Txikon jeszcze tego samego dnia, mimo ogromnego zmęczenia postanawia zejść do base campu. Reszta sherpów spędza noc w C2.

Obecnie wyprawa odpoczywa w base campie i nabiera sił na nadchodzące około 11 lutego okno pogodowe. Liczymy, że wszystko poukłada się według ich myśli. Pozostaje nam mocne trzymanie kciuków i śledzenie poczynań, m.in. za pomocą Race Trackera: http://racetracker.es/rt/everestwinter

Paulina Polly Wierzbicka