Na początku były słowa „nie, nie lecę, nie nadaję się, jeszcze nie teraz”, potem pojawiły się myśli „a może jednak, dlaczego nie…”, by skończyło się na szybkim „POSTANOWIONE, LECĘ Z WAMI!” okraszonym niewiarygodnym wręcz entuzjazmem. I ten entuzjazm już pozostał!

fot: Ewelina Trześniewska

fot: Ewelina Trześniewska

Kalymnos – jedna z greckich wysp, która kryje w sobie ponadprzeciętne piękno, z niesamowitą siłą przyciągające tych, dla których wspinaczka stała się przygodą, pasją, a nawet sposobem na życie. Przyjeżdżasz tu obładowany sprzętem po same uszy, dźwigasz go z uśmiechem przyklejonym do spływającej potem twarzy (nawet w październiku), wspinasz się w otoczeniu scenerii, która zapiera dech w piersiach (a niewspinających się rodziców przyprawia o palpitacje serca), chłoniesz tę atmosferę, wracasz codziennie wieczorem ledwo powłócząc nogami i… jesteś szczęśliwy, bo wiesz, że wspinanie – po takich wspaniałych przeżyciach – nigdy już nie będzie takie samo. Teraz nabierze nowego smaku i nowej jakości. A ty masz ochotę na więcej…

Ta osławiona mekka wspinaczy w tym roku po raz pierwszy skusiła również i mnie. Nie ukrywam, że dodatkowym wabikiem stała się dla mnie możliwość uczestniczenia w drugiej edycji imprezy The North Face Kalymnos Climbing Festival , która odbywała od 10 do 13 października i ściągnęła czołowych wpinaczy z całego świata. Wśród nich znalazł się również młody i niezwykle zdolny Piotrek Schab, który z rozgrywce konkursowej zajął mocne, szóste miejsce. W ciągu trzech festiwalowych dni miałam możliwość przyjrzenia się osobom, których umiejętności, siłę, spokój, opanowanie i doświadczenia do tej pory mogłam oglądać jedynie w Internecie. W zawodach wzięło udział 540 wspinaczy, pochodzących z 24 krajów – już te liczby mówią wiele o formacie tego wydarzenia. Uczestnicy rywalizowali w trzech głównych kategoriach: Open, Big i Project. Wśród mężczyzn, w kategorii Project, najlepszy okazał się Alexander Megos, 19-latek pochodzący z Niemiec. Wśród kobiet na najwyższym podium stanęła zaś Caroline Ciavaldini z Francji.

fot: Ewelina Trześniewska

fot: Ewelina Trześniewska

Emocji doświadczaliśmy nie tylko w skałach. Organizatorzy postarali się, aby wieczory również należały do niezapomnianych. Największe wrażenie zrobił na mnie pokaz filmu „Baffin Island”, a potem spotkanie z głównymi bohaterami tej wyprawy. Klimat wieczornych spotkań był niezwykły. Tłumy wspinaczy, międzynarodowe towarzystwo, różne doświadczenia, ciekawe historie opowiadane sobie z ust do ust, zabawa i greckie jedzenie, które spożywaliśmy przy basenie. Czego chcieć więcej? :)
Grecy okazali się bardzo przyjaźni, wyspa piękna, a góry łaskawe. Przygody, które przeżyłam były niezapomniane, a poznani ludzi – niezwykli. Miałam okazję ich obserwować przez 6 dni, również przez oko obiektywu. Byli silni i pełni pokory jednocześnie. Opanowani i maksymalnie skupieni podczas wspinania, by w chwilach dotarcia na szczyt cieszyć się jak dzieci. W tym właśnie tkwi piękno wspinania.

fot: Ewelina Trześniewska

fot: Ewelina Trześniewska

I wiecie w co wierzę, być może naiwnie?  Wierzę w to, że wcale nie są najważniejsze nagrody, których festiwalowa pula wynosiła w tym roku 15 000 euro. Nie są najistotniejsze tytuły, będące wynikiem rywalizacji z innymi wspinaczami. Najważniejszą wartością jest wspinanie samo w sobie, bycie sam na sam ze skałą, myślenie o każdym najdrobniejszym ruchu, odpowiednim ułożeniu ciała. Najważniejsze jest pokonywanie własnych ograniczeń, walka ze swoimi słabościami, oswajanie strachu i dążenie do celu, byleby tylko dojść do kolejnej wpinki, byleby dotrzeć na szczyt oraz ogromna satysfakcja, gdy robisz kolejną „życiówkę”.

A to wszystko okraszone radością i dobrą zabawą, którą możemy sobie zafundować w każdym wieku, nie tylko mając dwadzieścia kilka lat. Zresztą sami zobaczcie… :)

Ewelina Trześniewska

Więcej zdjęć TUTAJ