Tatrzańscy ratownicy podsumowali działania w okresie właśnie zakończonych ferii zimowych. Jak to było do przewidzenia, najwięcej pracy mieli na stokach narciarskich. Od połowy stycznia, do końca lutego, a więc w czasie trwania zimowych ferii, Tatrzańskie Ochotnicze Pogotowie Ratunkowe zanotowało 1495 wypadków narciarskich i snowboardowych. Ogromna większość to były zdarzenia poważne.

Zdjęcie z bazy zdjęć PG / fot. R. KotZdjęcie z bazy zdjęć PG / fot. R. Kot

- Ponad 1200 wypadków to wypadki ciężkie wymagające leczenia szpitalnego i rehabilitacji – relacjonują toprowcy. - Najczęstsze urazy to urazy kończyn dolnych, kończyn górnych i urazy głowy. Za najczęstsze przyczyny wypadków należy uznać upadek lub potknięcie oraz zderzenie z inną osobą.

Jak podkreślają tatrzańscy ratownicy, w porównaniu do ferii ubiegłorocznych, wypadkowość na stokach utrzymuje się na tym samym poziomie.

- Warto zaznaczyć, że od początku tego sezonu, a więc od 1 grudnia ratownicy TOPR na stokach narciarskich interweniowali aż 2141 razy – dodają.

Sporo pracy „czerwone kurtki” miały też w Tatrach. Podczas tegorocznych ferii w górach TOPR odnotował 69 działań, w tym 14 razy pomocy w górach udzielał śmigłowiec; 24 działania to były tzw. wyprawy ratunkowe wymagające zaangażowania większej ilości ratowników, sprzętu i czasu.

- Przeważały wypadki turystyczne, ale ratownicy pomagali też narciarzom poza trasowym i taternikom. Doszło tez do jednego wypadku lawinowego – podają toprowcy. - W 69 działaniach udzielono pomocy 91 osobom. Do transportu 19 z nich wykorzystano nasz śmigłowiec, a 31 osób uległo tzw. wypadkom ciężkim.
Co jednak najważniejsze, w czasie ferii obyło się w Tatrach i okolicach bez ofiar śmiertelnych.

Łukasz Razowski